Wieczorek miał być tokarzem
Niewielu wie, że Krystian Wieczorek, aktor z serialu "Julia", przed laty rozpoczął naukę w szkole zawodowej, by kształcić się na tokarza.
Wychował się w Strzelinie, niewielkim miasteczku pod Wrocławiem. Mieszkał z mamą i babcią. Tata odszedł, gdy Krystian miał zaledwie roczek. "Mama była jak McGyver" - wspomina aktor w rozmowie z SHOW.
"Potrafiła zrobić coś z niczego i radziła sobie w każdej sytuacji. Ale nie było nam lekko".
Ojca dorastającemu chłopcu zastępował wujek Wiesiek - pracował w domu kultury i zabierał bratanka na seanse filmowe. Dzięki niemu aktor obejrzał wszystkie filmy o sztukach walki. I postanowił zapisać się na taekwondo.
"Był dla mnie bardziej jak starszy brat, bo dzieli nas tylko 10 lat. Dzięki niemu miałem bardzo kolorowe dzieciństwo. To był człowiek orkiestra. Na wszystkim się znał" - podkreśla Krystian.
Najwięcej czasu spędzał z paczką przyjaciół. Latem ulubionym miejscem ich zabaw były kamieniołomy. Choć nie brakowało mu odwagi, w głębi duszy był wielkim wrażliwcem. Ta cecha sprawiła, że w podstawówce miał wiele problemów. Kiedy ktoś nie miał do niego cierpliwości, szybko się zamykał. Miał kłopoty z biologią, więc od niej uciekał. W szóstej klasie o mały włos nie został na drugi rok.
"Wagarowałem. W ósmej klasie na wycieczce szkolnej tak się załatwiłem z kolegą jakimś winem, że nauczycielka chciała dzwonić na pogotowie. Skutek był taki, że podstawówkę skończyłem z oceną naganną z zachowania. Nauczycielki postawiły na mnie krzyżyk. Stwierdziły, że nic ze mnie nie będzie i pewnie skończę jako alkoholik" - śmieje się.
Po podstawówce poszedł do szkoły zawodowej. Ale już po pierwszej klasie zrozumiał, że popełnił błąd. Wiedział, że stać go na więcej. "Poszedłem uczyć się na tokarza. To był jakiś koszmar. Kiedy dostrzegłem, że nauka jest ważna, było już jednak trochę za późno".
Po maturze złożył papiery do PWST we Wrocławiu. Nie był jednak tak obyty z teatrem czy filmem jak koledzy z dużych miast. Nie miał także wystarczającej wiedzy, ale uparł się i w końcu dostał na wydział aktorski.
"Byłem wielkim marzycielem. Nie wiedziałem o swoich brakach i na egzamin poszedłem na pewniaka".
Czasy studenckie wspomina jednak z mieszanymi uczuciami. "Miałem ogromne oczekiwania. Tymczasem studia były jak zimny prysznic. Trafiłem z jednej zawodówki do drugiej". Po porannych zajęciach studenci biegli na zajęcia ruchowe, a wieczorami odbywały się wielogodzinne próby. I tak przez cztery lata.
"Męczyłem się w tej szkole i czułem, że idiocieję. Skutek był taki, że po ukończeniu PWST byłem wypalony i nie chciałem już uprawiać zawodu" - przyznaje aktor. Ostatecznie zmienił zdanie. Miał w pamięci słowa, które zawsze powtarzała mu mama: "Sam decydujesz o swoim życiu i jesteś kowalem własnego losu".
(10/2012)
Justyna Kasprzak