Wielka kariera, którą przerwała wojna. Co stało się z Eugeniuszem Bodo?
Wzdychały do niego Polki, a Polacy zazdrościli mu nietuzinkowej urody i wielkiego talentu. Eugeniusz Bodo był ikoną stylu. W historii naszej rodzimej kultury zapisał się jako śpiewak, aktor, scenarzysta i reżyser. Jego sen o sławie przerwała jednak wojna. Do tragicznej śmierci artysty przyczyniło się coś, co pozornie miało pomóc mu odzyskać wolność…
Urodził się w 1899 roku, jednak dokładne miejsce jego przyjścia na świat do dziś pozostaje kwestią sporną. Jego ojciec z pochodzenia był Szwajcarem, matka Polką ze szlacheckiego rodu. Pełne imię i nazwisko gwiazdy brzmiało - Eugene Bogdan Junod i w przyszłości miało mu przysporzyć mnóstwa problemów…
Występy na scenie rozpoczął w łódzkich teatrach, którymi zarządzał jego ojciec. Mimo że przed publicznością popisywał się odkąd skończył pięć lat, rodzice marzyli, aby poszedł inną drogą.
Krewni widzieli w nim zadatek na lekarza. On jednak zbuntował się, uciekł z domu i postawił na swoim. Dzięki tej decyzji na stałe zapisał się w historii polskiego kina i teatru.
Osiemnastoletni uciekinier nie miał wystarczających funduszy, aby stworzyć własny repertuar sceniczny. Wtedy utwory i teksty piosenek kupowało się bezpośrednio od ich autorów, więc nastolatek bez grosza przy duszy musiał posiłkować się dobrze znanymi szlagierami.
Gdy zdobył uznanie mniejszej publiczności, wyjechał do Warszawy. W stolicy zaczął używać swojego pseudonimu artystycznego "Bodo" i pod tym przybranym nazwiskiem skrupulatnie szlifował swój talent i zjednywał sobie serca publiczności.
Występował w sztukach oraz rewiach, ale największą rozpoznawalność przyniosły mu role filmowe. Przystojny i elegancki Bodo szybko zaczął być nazywany "polskim odpowiednikiem Rudolpha Valentino".
Na dużym ekranie zadebiutował w 1925 roku w "Rywalach", a gdy w Polsce nastała epoka kina dźwiękowego, był jedną z najbardziej kasowych gwiazd.
Śpiewane przez niego w filmach piosenki na trwałe zapisały się w polskiej kulturze. Rozsławił kołysankę "Ach, śpij kochanie" (posłuchaj!), o przebojach takich jak "Sex appeal" (sprawdź!), albo "Umówiłem się z nią na dziewiątą" (posłuchaj!) chyba nie trzeba wspominać...
Bodo miał też smykałkę do interesów. Doskonale zdawał sobie sprawę z potrzeb polskiego rynku rozrywkowego, dlatego wraz raz z Adamem Brodziszem i Michałem Waszyńskim założyli wytwórnię filmową B.W.B. Dwa lata później wystartowała też wytwórnia, którą artysta prowadził samodzielnie.
W kraju uchodził za jedną z najlepszych partii. Jego życie miłosne obfitowało w związki z pięknymi i zdolnymi kobietami -także tymi, które znane były za granicą.
Na kilka miesięcy przed wybuchem II wojny światowej artysta postanowił zainwestować także w przemysł gastronomiczny. Otworzył w Warszawie luksusową "Cafe-Bodo", która po upadku nazistowskiego reżimu, stała się zalążkiem słynnej kawiarni "U Aktorek".
Gdy przed Polską stanęło widmo wojny, Bodo wyjechał ze stolicy. Do opuszczenia Warszawy namówiła go matka. Trafił do Białego Stoku, gdzie związał się Teatrem Miniatury. Potem wraz z innymi artystami wyruszył do Lwowa.
Swoja działalność artystyczną kontynuował pod rządami Sowietów. Wraz z grupą Tea Jazz podróżował po miastach Związku Radzieckiego, co miało uchronić go przed represjami ze strony władz. Mimo że zaliczał się tam do najwyższej kategorii artystów estradowych, jego talent nie zapewnił mu całkowitego bezpieczeństwa...
Bodo nie mógł usiedzieć w miejscu, marzył o wyrwaniu się spod represji i podróży do dalekiej Ameryki. W 1941 zakończył swoja współpracę z Tea Jazz i za sprawą odziedziczonego po ojcu Szwajcarskiego obywatelstwa chciał załatwić sobie możliwość wyjazdu z ZSRR.
„Dla członków naszego zespołu było to zaskoczeniem, bowiem nikt z nas nie wiedział o tym, że Bodo był Szwajcarem z pochodzenia. Staraliśmy się go namówić, aby jechał z nami, ale Bodo uparł się” – wspominał po latach Gwidon Borucki, artysta z Tea Jazz.
Decyzja o odejściu z grupy aktorskiej, okazała się jedną z najgorszych, które Bodo podjął w życiu... Po tym, jak złożył wypowiedzenie w Filharmonii, zaczął starać się o pozwolenie na wyjazd za granicę. Niestety wtedy ślad po nim zaginął...
Na temat tego, co stało się wtedy z polskim celebrytą, długo krążyły legendy. Jedni twierdzili, że ze względu na jego podwójne obywatelstwo Sowieci uznali go za agenta i aresztowali. Drudzy myśleli, że zginął z rąk Niemców i wraz z innymi więźniami politycznymi został pochowany w zbiorowej mogile.
Dopiero po latach wyszło na jaw, że słynny polski aktor zmarł w radzieckim obozie w październiku 1943 roku. Do łagru trafił ponieważ NKWD uznało go za element społecznie niebezpieczny ze względu na pochodzenie.
Bodo po pojmaniu przez służby został skazany na pięć lat robót, niestety nie doczekał wolności. Po tym, jak trafił do łagru miał pracować przy budowie kolei. Szybko okazało się jednak, że jest niezdolny do pracy i trafił do obozowego szpitala.
Aktor zakończył żywot wskutek wycieńczenia organizmu głodem i chorobami. Świadkiem jego tragicznego końca miał być inny więzień, który potem pomógł w ustaleniu prawdy o losach artysty.
„Bodo zmarł w obozie sowieckim 24 grudnia 1943 roku. Obóz nazywał się Peresylnyj i znajdował się w Bołtince koło Kotłasu... Powodem śmierci były pelagra i głód. Ja o tych faktach wiem, ponieważ też tam byłem. Mój ojciec - Leon Feiner, umarł w tym samym dniu na sąsiedniej pryczy” – opisywał trudne wspomnienia Aleksander Feiner.
Do odnalezionych po latach dokumentów dołączona była fotografia, na której Bodo nie przypominał już znanego z kinowego ekranu amanta. Jego gwoździem do trumny okazało się właśnie szwajcarskie obywatelstwo, przez które nie mógł skorzystać z "amnestii dla obywateli polskich" i wrócić do kraju...
Na rehabilitację musiał czekać aż do 1991 roku. Wtedy władze rosyjskie podjęły decyzję o zdjęciu z niego wyroku. Symboliczny grób polskiego artysty znajduje się na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.