Wielka tajemnica rodziny Wojciechowskiej! Mało kto wiedział!
Wszyscy uważają Martynę Wojciechowską (44 l.) za jedynaczkę, jednak podróżniczka ma rodzeństwo. Jej rodzice stworzyli dom dla osieroconych dzieci.
Kiedy była mała, w rodzinie podróżniczki wydarzyła się tragedia. Po śmierci brata i bratowej Joanna Wojciechowska przyjęła pod swój dach dwójkę ich dzieci. Martyna Wojciechowska wychowywała się razem z adoptowanymi kuzynami.
Mama zajmowała się domem, a tata prowadził dobrze prosperujący, duży warsztat samochodowy. Jedynaczka musiała się nauczyć wszystkim dzielić.
"Chwilami było to dla mnie dość trudne. Mama tak bardzo bała się mnie faworyzować, że kiedy dzieliła czekoladę, to ja dostawałam swój kawałek na końcu" – mówiła.
Starsza kuzynka była dla Martyny wzorem. Jak ona chciała zostać lekarzem.
"Moja adoptowana siostra studiowała medycynę i było to trudne doświadczenie dla całej rodziny, więc udręczona mama nalegała, żebym poszła nieco łatwiejszą drogą" – wyznaje Martyna w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Złożyła dokumenty na dziennikarstwo, ale się nie dostała. Ostatecznie wybrała zarządzanie, lecz sentyment do medycyny został.
"Uważam, że byłabym naprawdę dobrym medykiem. Mam zapał, empatię. Bywam samozwańczym lekarzem podczas wszystkich wypraw" – opowiada podróżniczka.
Po latach, podobnie jak mama, sama adoptowała dzieci. Jej rodzice zawsze mieli otwarte serca i lubili pomagać. Te wartości przekazali córce. Nie potrafiła pozostać zdystansowaną reporterką. Wzięła pod swoje skrzydła 20-letnią Kabulę pochodzącą z Tanzanii, cierpiącą na albinizm.
W wyniku uprzedzeń kulturowych ucięto jej rękę. Potem pojawiła się w jej życiu 15-letnia Tatu.
Ostatnio otoczyła opieką kolejną dziewczynkę z Tanzanii. Co rusz udowadnia, że ma ogromne pokłady miłości.
"Mama uczyła mnie, że lepiej nie wydawać pieniędzy na luksusowe torebki czy szpilki, a przeznaczyć je dla potrzebujących. W takim duchu wychowuję Marysię" – tłumaczyła „Dobremu Tygodniowi” Martyna.
Cieszy się, że 11-letnia córka chętnie włącza się w jej działania charytatywne.
"Chciałabym, by kiedyś powiedziała: 'Mamo, dobrze, że mnie uwrażliwiłaś, że rozmawiałyśmy o tym, jak naprawdę wygląda świat'".
***