"Wielka Woda" - czy aligator naprawdę uciekł z ZOO? Co jest prawdą, a co fikcją w hicie Netfliksa?
Zupełnie niespodziewanie, w krótkim czasie, polski serial "Wielka woda" stał się międzynarodowym hitem na platformie Netflix. Produkcja oparta jest na prawdziwych wydarzeniach - z trzech różnych perspektyw ukazana jest powódź tysiąclecia, która dotknęła mieszkańców Dolnego Śląska w 1997 roku. Które z sytuacji są w stu procentach autentyczne, a które z nich zostały wymyślone przez twórców?
Choć sześcioodcinkowa "Wielka woda" wyreżyserowana przez Jana Holoubka bazuje na faktach historycznych, wiele jej elementów zostało sfabularyzowanych, tak by jeszcze lepiej przenieść widza w tamten świat.
I tak widz ogląda ówczesne wydarzenia z perspektywy trzech różnych postaci: Jaśminy Tremer (w tej roli wystąpiła Agnieszka Żulewska), polityka Jakuba Marczaka (Tomasz Schuchardt) i mieszkańca dolnośląskiej wsi Andrzeja Rębacza (Ireneusz Czop).
Wielu wielbicieli emocjonującego miniserialu zastanawia się, które wydarzenia rzeczywiście miały miejsce, a które powstały w wyobraźni scenarzystów?
Jak opowiadają twórcy, ich zamiarem nie było jedynie ukazanie okoliczności tamtej tragedii, ale także uczynienie z niej uniwersalnej opowieści o uczuciach, konfliktach i sile zjednoczonego w trudnych chwilach społeczeństwa.
"Zależało nam na powrocie do tamtego nastroju i emocji, ale jednak w gruncie rzeczy stworzeniu uniwersalnej historii o podejmowaniu trudnych decyzji, konflikcie pokoleń, jednostki z większością, wsi z miastem. O tym, że trzeba się zmierzyć ze swoimi "niezałatwionymi sprawami", nie da się od tego uciec. Ale też o niezwykłym pospolitym ruszeniu, chęci pomocy, solidarności i potrzebie działania" - cytuje pomysłodawczynię serialu, Annę Kępińska, portal Na Temat.
Niektóre elementy - takie jak choćby nazwy niektórych miejscowości - zostały więc celowo zmienione przez twórców, inne natomiast planowo wyeksponowane.
Przykładem takiego zabiegu scenarzystów może być postać prezydenta Wrocławia (w serialu nie pada jego imię i nazwisko), który jest silnie inspirowany Bogdanem Zdrojewskim, który w tamtym czasie rzeczywiście był włodarzem miasta i brał czynny udział w pomocy poszkodowanym mieszkańcom.
"Będąc trzy doby na nogach, bez snu i odpoczynku, w sztabach, w telewizji TeDe, na wałach, w szpitalach i innych miejscach o kluczowym znaczeniu, zapamiętałem ogrom rozmaitych historii, zdarzeń, reakcji. To wszystko układa się w fantastyczną całość - wielkiego Wrocławia, z fantastycznym społeczeństwem" - opowiadał w 22. rocznicę powodzi tysiąclecia Zdrojewski w rozmowie z Gazetą Wrocławską.
Postacią na wskroś autentyczną, choć przedstawioną pod fikcyjnym nazwiskiem, jest dziennikarka telewizji Merkury - Ewa Rudzik (w tej roli Marta Nieradkiewicz) - wzorowana na Magdalenie Mołek, która w 1997 roku zaczynała karierę w mediach.
W wieku zaledwie 21 młoda pracownica telewizji publicznej lat stanęła przed wymagającym zadaniem - jako prezenterka "Faktów" nadawanych w TVP Wrocław musiała mierzyć się z tematem dewastującej miasto ogromnej powodzi. Mołek wykazała się niezwykłym profesjonalizmem i nerwami ze stali.