Wielkie pogrzeby rodziny królewskiej! Tak wyglądały najważniejsze pochówki
Pogrzeb księcia Filipa z pewnością zapisze się w historii monarchii. Głównie z powodu pandemicznych okoliczności, które wymogły na rodzinie królewskiej mocne okrojenie uroczystości. Oryginalny plan zakładał pojawienie się ponad 800 gości, koronawirus zaś zmusił uszczuplenie tej listy do zaledwie 30 osób. Brytyjczycy z pewnością nie tak wyobrażali sobie pożegnanie swojego ukochanego księcia, szczególnie zważywszy na historię królewskich pogrzebów. Jak wyglądała ostatnia droga innych członków i członkiń brytyjskiej monarchii w ostatnim stuleciu?
Początek XX wieku Brytyjczycy rozpoczęli od opłakiwania śmierci najdłużej wówczas panującej (63 lata!) koronowanej głowy, królowej Wiktorii. Monarchini zmarła na krwiaka mózgu 22 stycznia 1901, a niespełna dwa tygodnie później odbył się jej pogrzeb. Wiktoria jeszcze za życia doskonale wiedziała jak ma wyglądać jej pożegnanie i przygotowała całą listę z instrukcjami dotyczącymi uroczystości.
Żałobną czerń miała zastąpić biel i to w sensie dosłownym. Wiktoria zażyczyła sobie bowiem, aby pochować ją w białej sukni i jej ślubnym welonie. W bieli skąpany był też cały Londyn, łącznie z pogrzebowym pochodem i udekorowanymi końmi.
Z kolei w trumnie, oprócz jej ciała, miały spocząć konkretne przedmioty - gipsowy odlew dłoni jej męża, księcia Alberta, jak również jego... szlafrok. Na palcu Wiktorii musiały znaleźć się: ślubna obrączka oraz pierścionek będący prezentem od jej asystenta, Johna Browna, o którym do dziś spekuluje się, że był kochankiem królowej. Wojskowa procesja trwała blisko dwie godziny i należała do jednej z największych w historii brytyjskiej monarchii.
Trumna z ciałem spoczęła w Mauzoleum Frogmore, które Wiktoria zbudowała dla męża po jego śmierci, a teraz miała do niego dołączyć. Nad drzwiami poleciła umieścić napis: "Vale desideratissime. Żegnaj najmilszy. Tutaj w końcu spocznę z tobą, z tobą w Chrystusie zmartwychwstanę".
Historycy i eksperci zajmujący się rodziną królewską nie mają wątpliwości, że pogrzeb Wiktorii rozpoczął pewną tradycję, a nawet swoisty trend - od tej pory ostatnie pożegnanie i opłakiwanie zmarłych monarchów stało się wydarzeniem publicznym, nie zaś tylko rodzinnym i prywatnym.
Nie wszystkie koronowane głowy dostąpiły zaszczytu pogrzebu z najwyższymi honorami i przy łzach poddanych. Edward VIII po abdykacji w 1936 nie cieszył się długo królewskimi, a nawet książęcymi przywilejami. Poślubienie Wallis Simpson i plotki, coraz częściej poparte dowodami, o jego kontaktach z niemieckimi nazistami skazały Księcia Windsoru i jego żonę na banicję.
Małżeństwo osiedliło się w Francji, a relacje z rodziną królewską były praktycznie nieistniejące. Gdy w 1972 Edward umierał na raka krtani doszło jednak do pojednania. Umierającego księcia odwiedziła jego bratanica, Królowa Elżbieta II, a przykuty do łóżka Edward resztkami sił się jej pokłonił.
Pojednanie nie oznaczało natomiast decyzji o państwowym pogrzebie. Ciało księcia przetransportowano do Wielkiej Brytanii i pożegnano podczas prywatnej ceremonii 5 czerwca 1977 w kaplicy Św. Jerzego w Zamku Windsor. Edward miał zostać pochowany w Baltimore w Stanach Zjednoczonych (związana z nim była Wallis), ale decyzją królowej jego ciało spoczęło w Royal Burial Grand, cmentarzu przeznaczonym dla członków rodziny królewskiej.
Wydarzeniu towarzyszyło jednak ogromne zainteresowanie medialne, przede wszystkim z uwagi na obecność Wallis Simpson - był to pierwszy i ostatni raz, gdy Księżna Windsoru pojawiła się w Anglii w towarzystwie innych członków rodziny królewskiej i królowej Elżbiety II.
Panie zostały nawet uchwycone przez fotografów podczas krótkiej rozmowy, co jeszcze przed kilkoma laty wydawało się sytuacją wręcz niewyobrażalną. Nie było bowiem tajemnicą, że królowa nie przepadała za Wallis, którą określała mianem "tej kobiety" - tej, przez którą jej stryj zrezygnował z tronu i wywołał ogromny kryzys abdykacyjny. "The New York Times" donosił w dramatycznej relacji z pogrzebu, że najbardziej przejmującym momentem uroczystości był widok nieruchomej księżnej stojącej z pochyloną głową przed trumną zmarłego męża.
Księżna Windsoru zmarła 14 lat później w swoim domu w Paryżu. Pomimo wewnętrznych konfliktów i dekad uważania Wallis za wroga publicznego numer jeden, zapewniono jej godne pożegnanie. W kaplicy św. Jerzego pojawili się m.in. Elżbieta, królowa matka, a także sama królowa Elżbieta II, książę Filip i młode małżeństwo - Karol i Diana. Simpson spoczęła u boku Edwarda i tak zakończyła się określana przez wielu największa historia miłosna XX wieku.
Nie da się zaprzeczyć, że najgłośniejszym pogrzebem w historii rodziny królewskiej, a kto wie czy nie w historii nowoczesnego świata, był ten księżnej Diany z 6 września 1997, który odbył się tydzień po jej szokującej i tragicznej śmierci. Śmierci na którą nikt nie był przygotowany, również pod względem organizacyjnym. Pogrzeb miał charakter nie państwowy, a królewski - obejmował królewskie widowiska i anglikańską liturgię pogrzebową. Do jego organizacji wykorzystano plan pogrzebu królowej matki pod kryptonimem "Operacja Tay Bridge", który był ćwiczony przez... 22 lata.
Trumna Diany była udrapowana w całun, przedstawiający sztandar królewski z gronostajową obwódką. Znajdowały się na niej również trzy wieńce białych kwiatów - od jej brata oraz synów. Harry położył też na niej napisany przez siebie list, zaadresowany "do mamusi". Obaj chłopcy, w towarzystwie ojca, dziadka i wuja szli za trumną, co po latach wspominali jako traumatyczne przeżycie, o które żadne dziecko nie powinno być poproszone. Zarówno Harry, jak i William, zgodzili się jednak, że dobrze się stało i cieszą się, że mogli uczestniczyć w ostatnim pożegnaniu ukochanej matki.
W ceremonii w Opactwie Westminsterskim wzięło udział ponad 2000 osób, w tym wiele osobistości ze świata polityki i show-biznesu. Na pogrzebie pojawili się m.in. przyjaciel Diany, George Michael, Tom Cruise i Nicole Kidman, Tom Hanks, Hillary Clinton i Elton John. Ten ostatni zaśpiewał utwór "Candle In The Wind", który oryginalnie był dedykowany Marylin Monroe, ale ku pamięci tragicznie zmarłej Diany został napisany na nowo. Na pogrzebie, pomimo zaproszenia, nie pojawiła się kochanka księcia Karola, Camilla Parker-Bowles.
Obawiano się, że opinia publiczna fatalnie zareaguje na jej obecność, co wydawało się wówczas słuszną refleksją. Krytyki nie oszczędzono natomiast Elżbiecie II - zarówno przed, w trakcie, jak i po pogrzebie. Uważano, że królowa epatowała chłodem i była nienaturalnie pozbawiona emocji w obliczu takiej tragedii.
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych momentów uroczystości była płomienna przemowa brata księżnej, Charlesa, który ostro skrytykował media i tabloidy, nie szczędząc przytyku w stronę rodziny królewskiej - nawiązując do faktu, że Dianę pozbawiono tytuł "Jej wysokość". Jego zdaniem, nie był on jej potrzebny, aby w swojej publicznej działalności dokonywać "magii".
"Warto pamiętać, że ze wszystkich ironii dotyczących Diany, być może największą było to, że dziewczyna, której nadano imię starożytnej bogini łowów, była ostatecznie najbardziej upolowaną osobą współczesnego świata" - grzmiał Charles Spencer.
Prywatny pochówek Diany odbył się tego samego dnia. Ciało księżnej było ubrane w czarną wełnianą sukienkę z długim rękawem, a jej dłoniach umieszczono różaniec będący prezentem od Matki Teresy z Kalkuty oraz zdjęcie synów, które zawsze towarzyszyło jej w podróżach. Pierwotny plan zakładał pochówek w rodzinnym grobowcu Spencerów w lokalnym kościele w Great Brington, ale z uwagi na obawy związane z bezpieczeństwem i napływem ludzi z zewnątrz, zdecydowano inaczej.
Diana spoczęła na wyspie znajdującej się na ozdobnym jeziorze zwanym The Round Oval w ogrodach Althorp Park. Do Owalu prowadziła ścieżka z trzydziestoma sześcioma dębami, wyznaczającymi każdy rok życia Diany, a w jeziorze pływały cztery czarne łabędzie. W wodzie zaś można było podziwiać lilie wodne, które były ulubionymi kwiatami księżnej.
Telewizyjną relację z oficjalnej części pogrzebu oglądało 31 milionów Brytyjczyków, natomiast na całym świecie szacuje się, że oglądalność sięgnęła ponad 2,5 miliarda widzów. Dosłownie cały świat patrzył na to jak odchodzi "królowa ludzkich serc".
Ostatnim wielkim pogrzebem w brytyjskiej rodzinie królewskiej było pożegnanie Elżbiety, królowej matki, które odbyło się 9 kwietnia 2002. Matka Elżbiety II dożyła pięknego wieku - w chwili śmierci miała 101 lat. Pogrzeb rozpoczął się o 9:48 rano, gdy dzwon świątyni Opactwa Westminsterskiego zabił po raz pierwszy - łącznie 101 razy jako hołd dla wieku Elżbiety.
Wydarzenie było transmitowane przez brytyjską telewizję, a przez trzy poprzedzające uroczystość dni, gdy trumna z jej ciałem - udrapowana w osobisty sztandar i z koroną na poduszce oraz ręcznie napisanym liścikiem od Elżbiety II - była wystawiona w Pałacu Westminsterskim, przeszło obok niej ponad 200 tysięcy ludzi. Gdy trumnę przewieziono do opactwa, oddalonego o około 300 metrów, towarzyszyła jej kapela dęba złożona z 128 muzyków z 13 pułków brytyjskich i Wspólnoty Narodów. Za procesją podążali za nią oczywiście członkowie rodziny królewskiej. Na sam pogrzeb zaproszono zaś 2200 gości. Dzień wcześniej w telewizji wyemitowano przemówienie Elżbiety II.
"Dziękuję wam za wsparcie, które dajecie mi i mojej rodzinie w czasie, gdy próbujemy pogodzić się z jej śmiercią i pustką, którą zostawiła pośród nas. Z całego serca dziękuję wam też za miłość, którą okazaliście jej w trakcie życie oraz szacunek i honory, które oddajecie po jej śmierci. Na przestrzeni lat spotkałam wiele osób, które musiały poradzić sobie ze stratą najbliższych, czasami w najbardziej tragicznych okolicznościach. Dlatego doceniam swoją pomyślność z faktu, że moją matkę pobłogosławiło długim i szczęśliwym życiem. Miała zaraźliwe zamiłowanie do życia i to pozostało z nią do samego końca. Wiem też, że jej wiara zawsze była dla niej wielką siłą" - mówiła ubrana na czarno królowa.
Z uwagi na państwowy charakter pogrzebu, jego koszty zostały bardzo skrupulatnie podliczone i wyniosły ponad 5,4 miliona funtów brytyjskich.
Śledząc losy rodziny królewskiej łatwo zapomnieć, że w momencie tak bolesnej straty, jak śmierć bliskich, są takimi samymi ludźmi jak my. Z tą różnicą, że ich smutek i żałobę obserwują miliony, a czasami miliardy, osób z całego świata - śledząc każdy ich ruch, oceniając każdy gest, spojrzenie i strój. W takich momentach warto więc chyba wykazać się wyrozumiałością i owszem, obserwować to, ale z należytym szacunkiem.