Wielkie poruszenie w rodzinnej miejscowości zwycięzcy "Jeden z dziesięciu". To nie były plotki. "Zaszył się w domu"
Artur Baranowski po udziale w teleturnieju "Jeden z dziesięciu" stał się nie tylko rekordzistą programu, ale również bohaterem mediów. Uwielbiany gracz zachwycił swoją wiedzą rodaków i nagle zniknął. Uczestnik nie pojawił się w wielkim finale sezonu, a także odmówił udziału w "Pytaniu na śniadanie". Teraz głos w jego sprawie zabrali zmartwieni sąsiedzi!
Artur Baranowski z dnia na dzień stał się rozpoznawalny i sławny na całą Polskę, a to wszystko za sprawą udziału w teleturnieju "Jeden z dziesięciu". W trakcie swojego odcinka udzielił odpowiedzi na wszystkie pytania oraz pobił rekord liczby punktów w finale. Nie da się ukryć, że program emitowany na TVP od lat nie wzbudzał takiego zainteresowania jak dziś, a sam 28-latek stał się dla wielu bohaterem.
Widzowie z niecierpliwością czekali na odcinek finałowy 140. sezonu programu, by móc śledzić zmagania Baranowskiego z innymi uczestnikami. Niestety w piątkowym odcinku zabrakło rekordzisty, który do studia nie dotarł z powodu awarii samochodu. Nie da się ukryć. że jego nieobecność wywołała poruszenie w sieci, a internauci mieli za złe producentom teleturnieju, że nie dołożyli wszelkich starań, aby Artur dotarł bezpiecznie na finałowy odcinek.
Duża część osób na forach internetowych pisała, że sam geniusz ma dość medialnego szumu i nie chce udzielać wywiadów, dlatego zrezygnował z walki o główną nagrodę. Teraz do dyskusji dołączyli sąsiedzi Baranowskiego, którzy przerwali milczenie i wyjawili prawdę!
Artur Baranowski pochodzi z miejscowości Śliwniki w województwie łódzkim. Jak podaje sołtys wsi, Włodzimierz Pietruszewski, 28-latek jest bardzo skromny i spokojny, a okoliczni mieszkańcy są z niego bardzo dumni, o czym opowiedział w rozmowie z WP.
"Nieśmiały, spokojny, skromniutki. W jego wieku czasem chłopaki jeszcze rozrabiają, a on ma 28 lat, a jest z niego bardzo dojrzały facet" - przyznał.
Teraz głos w sprawie Baranowskiego postanowili zabrać również sąsiedzi. Przyznali, że geniusz faktycznie nie mógł zjawić się w finale z przyczyn losowych. Jak podkreślili, odcinki były nagrywane nieco wcześniej, kiedy jeszcze fani i media nie wiedzieli o rekordzie Artura, a ten nie mierzył się z nagłą popularnością.
"Odcinki były nagrywane wcześniej, ale dopiero teraz trafiły do telewizji. Artur bardzo chciał wziąć udział w Wielkim Finale, bo przecież miał ogromne szanse na główną nagrodę. Zły los pokrzyżował mu jednak plany. To był dla niego wielki stres. Wiemy, że wszystko było nagrywane w sobotę, zanim jeszcze stał się popularny w całym kraju" - przyznali w rozmowie z portalem Świat gwiazd.
Aktualnie Baranowski "zaszył się w domu", gdyż podobno przerosło go nagle zainteresowanie: "Przyjazdy dziennikarzy do naszej miejscowości spowodowały to, że Artur zaszył się w domu rodziców i unika nawet wychodzenia. Nie widzieliśmy go od środy" - podkreślił jeden z sąsiadów w rozmowie z serwisem.
Mieszkańcy mają również za złe produkcji teleturnieju, że wcześniej nie poinformowano sympatyków programu o nieobecności Artura w walce o najwyższą nagrodę. Sąsiedzi uważają, że o nieobecności rekordzisty wiedziano wcześniej, jednak specjalnie trzymano widzów w napięciu do ostatniego momentu, by jego kosztem podbić sobie oglądalność.
"Przecież ta firma, która produkuje teleturniej od 30 lat, powinna poinformować wszystkich, że Artur nie pojawi się w programie. Przecież wcześniej wiedzieli, że nie wystąpi w Wielkim Finale, a teraz mają darmową promocję jego kosztem. Jego też mogli przygotować na taką popularność i wizyty mediów. Jak widać tak się nie stało" - bulwersują się mieszkańcy.
Przeczytajcie również:
Ile wygrał Artur Baranowski w "Jeden z dziesięciu"? Kwota wcale nie zwala z nóg
Absurdalna sytuacja na planie "Jednego z dziesięciu". Producenci musieli przerwać nagrania
Gracze "Jednego z dziesięciu" oceniają historycznego zwycięzcę. "Nie dał nam się odezwać"