Wiera Gran zmarła w zapomnieniu i nie została oczyszczona z zarzutów. Garstka osób na pogrzebie
Była - oprócz Władysława Szpilmana - jedyną gwiazdą legendarnej "Café Sztuka", która przeżyła likwidację warszawskiego getta w 1942 roku. Po wojnie oskarżono ją o kolaborację z gestapowcami... Wiera Gran do końca życia walczyła o odzyskanie dobrego imienia, co doprowadziło ją niemal do obłędu. Umarła w przytułku i przez kilka lat spoczywała w nieoznaczonym grobie w żydowskiej kwaterze na cmentarzu w podparyskim Pantin. Polskie władze odmówiły sprowadzenia jej ciała do kraju! Dopiero niedawno wyszło na jaw, kto stał za kampanią oszczerstw przeciwko piosenkarce.
Wiera Gran, która naprawdę nazywała się Dwojra Grynberg, była przed II wojną światową wielką gwiazdą warszawskich lokali rozrywkowych, kabaretów i teatrów rewiowych, a jej piosenki - na czele z "Maleńką" i "Bo to się zwykle tak zaczyna" - śpiewała cała stolica.
Wojna zastała Wierę Gran we Lwowie. Do Warszawy wróciła dopiero w marcu 1941 roku. Weszła do getta, by połączyć się z rodziną. Władysław Szpilman zaproponował jej występy w kawiarni "Café Sztuka" i specjalnie dla niej skomponował wielki hit "Jej pierwszy bal".
Wiera bardzo szybko stała się... legendą. Miała przydomek "Magnes", bo przyciągała widzów jak żadna inna artystka. Na jej recitalach nigdy nie było ani jednego wolnego miejsca. "Kawiarnia 'Sztuka' była popularna, bo śpiewała w niej Wiera" - wspominał ją Antoni Marianowicz w książce "Życie surowo wzbronione".
Wiera Gran i Władysław Szpilman byli jedynymi gwiazdami "Café Sztuka", które przeżyły likwidację getta... Wiera schroniła się w podwarszawskich Starych Babicach w domu doktora Kazimierza Jezierskiego, któremu w latem 1944 roku urodziła syna (chłopiec zmarł po trzech miesiącach) i z którym była związana przez ponad trzydzieści pięć lat.
Po wojnie Wiera Gran wróciła na scenę. Niestety, oskarżono ją o kolaborację z gestapo. Co prawda Sąd Związku Zawodowego Artystów Scen Polskich i Komisja Weryfikacyjna Muzyków orzekły, że w niczym nie uchybiła honorowi i podczas okupacji jej zachowanie było bez zarzutu, łatka kolaborantki przylgnęła do niej na zawsze...
Żeby oczyścić się z zarzutów, sama zgłosiła się do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego z wnioskiem o zbadanie jej sprawy. Na parę tygodni trafiła do aresztu! Dopiero w 1947 roku Sąd Obywatelski przy Centralnym Komitecie Żydów Polskich uniewinnił ją, co wcale nie znaczy, że przestano widzieć w niej zdrajczynię!
Kiedy w 1950 roku Wiera Gran postanowiła wyemigrować z kraju, odebrano jej polskie obywatelstwo. Plotka, że w getcie współpracowała z gestapowcami, niestety, powędrowała w świat razem z nią i tak naprawdę zrujnowała jej życie.
Mija właśnie dokładnie pół wieku od dnia, gdy Wiera Gran zdecydowała się zakończyć karierę i poświęcić ściganiu tych, którzy chcieli ją zniszczyć. Było lato 1971 roku, gdy pojechała na gościnne występy do Izraela i zaraz po wylądowaniu w Tel Awiwie dowiedziała się, że Światowy Związek Bojowników Żydów, Więźniów Obozów i Ofiar Nazizmu doprowadził do odwołania jej koncertów. W dodatku jeden z jej byłych znajomych dostarczył władzom Związku "nowe niezbite dowody" potwierdzające jej rzekomą współpracę z gestapowcami.
Właśnie wtedy Wiera postanowiła poświęcić resztę życia na walkę o odzyskanie dobrego imienia i ukarania ludzi, którzy doprowadzili jej karierę do ruiny. Wynajęła adwokatów...
Władze Izraela nie chciały jednak dopuścić do procesów, twierdząc, że te mogłyby zaszkodzić pozycji Izraela w świecie. Sprawa mająca rozstrzygnąć, czy Wiera Gran - jako osoba ochrzczona - ma prawo składać pozwy w izraelskich sądach, ciągnęła się prawie dwanaście lat i zakończyła... umorzeniem!
Tak naprawdę Wiera Gran nigdy nie doczekała się stuprocentowej rehabilitacji. Nawet po śmierci (zmarła 19 listopada 2007 roku w prowadzonym przez zakonnice paryskim Domu Świętego Kazimierza) nie zwrócono jej honoru. Polski rząd odmówił sprowadzenia jej ciała do kraju.
Piosenkarka przez prawie dekadę leżała w nieoznaczonym grobie w żydowskiej kwaterze na cmentarzu w podparyskim Pantin. Dopiero w 2017 roku dzięki dotacji Senatu RP i darowiźnie krewnego Wiery wykupiono koncesję wieczystą na grób i postawiono na nim granitowy nagrobek z nazwiskiem największej gwiazdy działającego w warszawskim getcie lokalu "Café Sztuka".
Wiera Gran latami próbowała dowiedzieć się, kto i dlaczego chciał ją zniszczyć. Wiedziała, że Władysław Szpilman rozpowszechniał oskarżenia na jej temat, ale gdy przed sądem koleżeńskim wystawił jej świadectwo niewinności, wybaczyła mu, uznając, że został zmanipulowany.
Dopiero niedawno okazało się, że osobą, która latami niszczyła Wierę, był szef Centralnej Komisji Imprezowej w getcie Jonas Turkow, niespełniony aktor i reżyser. To właśnie on doprowadził do odwołania koncertów Wiery Gran w Izraelu w 1971 roku, a więc niemal ćwierć wieku po zakończeniu wojny!
Jonas Turkow nigdy nie przyznał, dlaczego uparł się, by zrujnować Wierze życie i karierę. Zmarł w 1988 roku w Izraelu. Kilka lat wcześniej Wiera "odwdzięczyła" mu się pięknym za nadobne i w swojej książce - wydanych własnym sumptem wspomnieniach "Sztafeta oszczerców" - oskarżyła o kolaborację z gestapo.
Wiera Gran nie doczekała chwili, gdy ostatni żyjący przyjaciele Turkowa wyznali wreszcie prawdę o powodach jego - trwającej ponad pół wieku - nienawiści do niej. Okazało się, że Jonas chciał zniszczyć piosenkarkę z powodu... swojej żony. Uważał, że przez Wierę jego ukochana - śpiewaczka Diana Blumenfeld - nie zrobiła kariery, na jaką według niego zasługiwała.
Jonas Turkow z miłości do jednej kobiety zmienił życie innej w gehennę i zgotował jej piekło na ziemi!
Wiera Gran zmarła kompletnie zapomniana w wieku 91 lat. Na jej pogrzeb przyszło zaledwie trzynaście osób. Oficjalnie wciąż nie została definitywnie i jednoznacznie oczyszczona z oskarżeń o kolaborację z gestapowcami...
Więcej o newsów gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo, wywiady i kulisy najgorętszych imprez znajdziecie na naszym Instagramie.