Reklama
Reklama

Wieści ws. żony Englerta nadeszły znienacka. Nagle sama wyznała, proceder trwał latami

Beata Ścibakówna udzieliła ostatnio niezwykle szczerego wywiadu na temat swojej kariery, planów na przyszłość i małżeństwa z Janem Englertem. Aktorka niespodziewanie podzieliła się pewną tajemnicą, wyznając z czym przyszło jej się zmagać od samego początku związku ze sporo starszym ukochanym. Do teatru i domu zaczęły przychodzić anonimowe listy. Oto szczegóły...

Ścibakówna słono zapłaciła za swój związek z Englertem

Beata Ścibakówna i Jan Englert są razem od ponad trzydziestu lat. Nie jest tajemnica, że początki ich związku nie były najłatwiejsze. Ona był wszak młodą studentką, a on już uznanym aktorem i wykładowcą. O ich romansie zrobiło się więc naprawdę głośno. 

Spowodowało to także pewnego rodzaju nieprzyjemności. Plotkowano za plecami Beaty, że związała się z Englertem dla kariery, bo wpływowy maż załatwia jej role i wprowadza na salony. Jak zapewniła, Jan nigdy ponoć w niczym jej nie pomógł.

Reklama

"Tak, wielu osobom, wiele lat temu wydawało się, że związek z Janem Englertem jest dla kariery. Co było i jest nieprawdą. Nasze środowisko jest specyficzne… sama musiałam o siebie zawalczyć" - oznajmiła stanowczo w rozmowie z Aleksandrą Czajkowską w cyklu "Zza Kadru".

Ścibakówna zaczęła dostawać anonimy. Proceder trwał latami

Jak wyznała gorzko w dalszej części wywiadu, słono zapłaciła za tę miłość. Zdradziła pewną bolesną tajemnicę, o której do tej pory nie mówiła. Okazało się bowiem, że Beata musiała mierzyć się z ogromną krytyką i sporymi konsekwencjami swego romansu z wykładowcą. Zaczęła nawet dostawać listy od osób, które źle jej życzyły. Nieprzyjemny proceder trwał latami. 

"Od początku mojego związku z Janem Englertem przez jakieś 15 lat dostawałam anonimy. Anonimy, listy, których litery były wycinane z gazet. Teraz żałuję, że je wyrzuciłam, bo miałabym dowód i wątpliwą 'pamiątkę'" - wyznała żona Englerta.

Co było w środku? 

"Głównie wyrzuty i złorzeczenia…" - zdradziła Beata, dodając że po latach zaczęła już nawet rozpoznawać charakter pisma na kopercie, dzięki czemu od razu wyrzucała anonimy do kosza i to bez otwierania. 

"Otrzymywałam je nawet, jak już byliśmy małżeństwem, a na świecie była nasza córka Helena…" - żali się aktorka. 

Ścibakówna wyjawiła prawdę o swoim małżeństwie: Czasem trzeba odpocząć

Na szczęście to nie zaszkodziło jej związkowi z Janem, a nawet go umocniło. Od lat Ścibakówna i Englert są ze sobą niemal nierozłączni, bowiem spędzają czas nie tylko w domu, ale i w pracy. Wielu dziwi się, że jeszcze ze sobą wytrzymują. Ścibakówna zdradziła jednak, że to nie jest tak, że nie ma czasem dość męża. Znalazła jednak na to sposób:

"Czasami trzeba odpocząć od siebie. Mam super ekipę dziewczyn, z którymi się często spotykam. Chodzimy razem do teatru, wyjeżdżamy na długie weekendy, celebrujemy nasze urodziny. To jest czas dla mnie, żeby odpocząć troszeczkę i zatęsknić" - wyjawiła na koniec. 

Zobacz też:

Ścibakówna tuż przed świętami nagle spakowała walizki i wyjechała z Polski. Zostawiła Englerta?

Potężna afera z żoną Englerta. To koniec. Miarka się przebrała

Jan Englert zostawił żonę. Ujawnia co było powodem rozstania

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Jan Englert | Beata Ścibakówna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama