Wiesław Nowobilski wyznaje po odpadnięciu z TzG: „Nie czuję rozgoryczenia”
Wiesław Nowbilski (53 l.), kierownik budowy z programu „Nasz nowy dom” ujął widzów naturalnością i bezpretensjonalnym wdziękiem. Jednak, chociaż ma duże szanse zapisać się w historii polskiej edycji jako jeden z najsympatyczniejszych uczestników, to umiejętnościami tanecznymi odstawał jednak od reszty. Widzowie uznali, że jego możliwości wyczerpały się na etapie półfinału.
Każda edycja „Tańca z gwiazdami” ma swojego „czarnego konia”. Zaczyna się przeważnie od tego, że uczestnik sam zachodzi w głowę, dlaczego w ogóle zgodził się wziąć udział w programie i ma nadzieję, że zagłosuje na niego chociaż kilkoro spośród widzów, którzy oglądają program lub serial z jego udziałem... A potem idzie jak burza…
W 12. edycji „czarnym koniem” okazał się Piotr Mróz, który ostatecznie wygrał Kryształową Kulę. W kolejnej – Wiesław Nowobilski, mieszkaniec Bukowiny Tatrzańskiej, kierownik budowy w programie „Nasz nowy dom”, przyznający otwarcie, że nie ma pojęcia o tańcu. Kiedy dostał do pary Janję Lesar, która, jak przypomniał w półfinałowym odcinku Michał Malitowski, specjalizuje się w najtrudniejszych przypadkach, wiadomo było, że będzie ciężko.
Rzeczywiście, Nowobilski nie okazał się naturalnym talentem tanecznym. Nie do końca godził się też z wymogami technicznymi poszczególnych tańców i nawet w odcinku półfinałowym, jak zauważyła Iwona Pavlović, krok w tańcach latynoamerykańskich zaczynał od pięty. Ale nadrabiał humorem, naturalnością i wdziękiem.
W półfinałowym odcinku jurzorzy już w ogóle zrezygnowali z merytorycznych ocen i machinalnie sięgali po tabliczki z „dziesiątkami”, za wyjątkiem Pavlović i Malitowskiego, którzy tłumaczyli, że, jako fachowcy, nie mogą dać więcej niż 8. Jak zauważyła po zakończeniu odcinka Janja w rozmowie z Pomponikiem:
"Mam wrażenie, że jurorzy odetchnęli, że nie będą musieli nas więcej oceniać, bo widziałam, jak się męczyli. Chcieli, żeby było dobrze, a nie podobało się".
Ostatecznie widzowie uznali, że Wiesław, przy wszystkich swoich niezaprzeczalnych zaletach, odstaje jednak poziomem od pozostałych dwóch półfinałowych par i w dogrywce postawili na Jacka Jelonka i Michaela Danilczuka. I to właśnie pierwsza w historii polskiej edycji jednopłciowa para zawalczy o Kryształową Kulę z Iloną Krawczyńską i Robertem Rowińskim.
Nowobilski przyjął werdykt ze spokojem. Jak wyjaśnił w rozmowie z Pomponikiem z takim obrotem sprawy liczył się w każdym odcinku, więc zdążył się przyzwyczaić:
"Tak samo się czuję, jak przed odcinkiem. Nie czuję żadnego rozgoryczenia, rozczarowania, ja się z każdym odcinkiem liczyłem, że mogę odpaść. Dla mnie mega nagrodą jest to, że się w ogóle dostałem do półfinału. W pierwszym odcinku na pewno się bardzo stresowałem, bo to jednak było nagrywane na żywo. Ja występuję przed kamerą, ale to jest nagrywane wcześniej, więc wszystko można poprawić, a tu nie. Przy następnych też był stres, ale nie już taki duży".
Jak ujawnił Nowobilski, po zakończeniu programu pozwoli sobie na chwilę oddechu, ale niezbyt długą bo robota czeka, a jeszcze obiecał Janji naprawić wieszaki:
"Na pewno chwilę odpocznę, a potem zacznę nagrywać swoje programy i kończyć prace, które zostawiłem. Robota jest cały czas".
Na razie jednak Wiesław musi trenować do finału, w którym znów zatańczy, wraz z resztą par, które w ostatni poniedziałek sierpnia rozpoczęły rywalizację na parkiecie 13. edycji.
Zobacz też:
"Taniec z gwiazdami": Sensacyjny ćwierćfinał. To oni odpadli tuż przed półfinałem!
"Wielka szkoda", "Ustawka". Już wiemy, kto zawalczy w finale "Tańca z gwiazdami"
***