William i Kate w podróży poślubnej
Świeżo upieczona małżeńska para, książę William i Catherine (dawniej Kate Middleton), spędzają miodowy miesiąc w tajnym miejscu, które nie okazało się tajne. Wytropienie go nie zajęło dużo czasu, gdyż o tym, że miejsce jest tajne zapomniano... uprzedzić rządu Seszelów.
Rzecznik resortu turystyki Szeszeli potwierdził, że książęca para wylądowała na miejscowym lotnisku we wtorek 10 maja, rano.
Z lotniska książę i księżna Cambridge, jak brzmi ich oficjalny tytuł, odlecieli helikopterem na jedną z mniejszych wysepek, gdzie najprawdopodobniej zatrzymają się na 10 dni w willi, w której pobyt kosztuje 4 tysięcy funtów za dobę.
Wyspy, na której zaszyła się książęca para, nie powstydziłby się Robinson Crusoe: są tam malownicze tereny, a jeśli się jest zbyt zmęczonym, by podziwiać je w pozycji chodząco - stojącej, można skorzystać z pomocy golfowego wózka.
Gama usług przewiduje też dostarczenie gościom gotowego pikniku z napojami chłodzonymi w lodzie.
Tuż po imponującym ślubie zapanowało zamieszanie co do planów urlopowych Williama i Catherine. Wbrew oczekiwaniom, po ceremonii nie wyjechali. Zamiast w podróż poślubną książę, znany również, jako porucznik Wales, powrócił do bazy RAF-u na wyspie Anglesey, gdzie jest pilotem helikoptera ratunkowego.
Powodem zmiany planów miało być ostrzeżenie brytyjskiego kontrwywiadu o zamachu przygotowywanym przez Amerykanów na kryjówkę Osamy bin Ladena.
Inni sądzą, że plany dotyczące podróży poślubnej zostały zmienione dla zmylenia prasy, która beztrosko spekulowała na temat miejsca, które wybierze młoda para.
Z najbardziej prozaicznym wytłumaczeniem wystąpił jeden z tabloidów: książę William z okazji ślubu dostał od swych przełożonych tydzień wolnego, ale powiedziano mu, że jeśli planuje urlop, to musi po ślubie wrócić do bazy i przepracować co najmniej tydzień. Urlop na żądanie nie przysługuje?