Wiśniewski kontra morderca
Czerwony znowu wraca do sprawy kradzieży tekstu autorstwa Piotra Bogdanowicza. Przy okazji nie może się powstrzymać od kilku bardzo osobistych przemyśleń i jak zwykle nie zachowuje klasy.
Piotr Bogdanowicz odsiaduje wyrok za zabójstwo trzech mężczyzn - on sam utrzymuje, że zabił w obronie własnej, gdy został zaatakowany przez napastników u siebie w domu.
W 1998 roku Ich Troje zagrało koncert w więzieniu w Potulicach, gdzie siedział Bogdanowicz. Przekazał on wtedy Wiśniewskiemu zbiór swoich wierszy do poczytania i oceny. Wtedy ich kontakt się zakończył.
Kilka lat później więzienny poeta odkrył, że jeden z jego utworów został wykorzystany w piosence Ich Troje. Oskarżył wtedy Michała o plagiat i zażądał od niego 165 tysięcy złotych odszkodowania. Sprawa nie jest jeszcze zakończona.
Michał oczywiście czuje się niewinny, o czym mówi na swoim blogu:
"Nikt nie podważa sytuacji, że wykorzystałem jego teksty, dlatego że jest to napisane na naszej trzeciej płycie. Nie znałem jego nazwiska, więc napisałem kolega z Potulic, nie wziąłem za to pieniędzy".
Zastanawiają nas dwie sprawy: czy tak trudno było skontaktować się z zakładem karnym i zdobyć nazwisko? Ciekawe także, co oznacza "nie wziąłem za to pieniędzy" - czyżby Michał zrzekł się zysków ze sprzedaży płyty?
Dalej jest coraz gorzej. Michałowi lekko puszczają nerwy i określa Bogdanowicza jako "maksymalnego lizodupa, który starał się na wszelki sposób przypodobać". Dodaje także, iż to "dziwne, że można ufać trzykrotnemu zabójcy, który dzisiaj się do tego nie przyznaje i chce wydusić jakikolwiek grosz".
Drogi Michale, nie pomyślałeś nigdy, żeby zatrudnić sobie dobrego specjalistę od wizerunku?