Reklama
Reklama

Witold Pyrkosz: „Piłem, wdawałem się w bójki, grałem w karty na pieniądze”

Witold Pyrkosz (88 l.) podbił serca widzów rolą Lucjana w serialu "M jak miłość", choć znany jest też z wielu innych produkcji. Jaki jest w życiu prywatnym? Aktor szczerze opowiedział o latach swojej młodości, rodzinnych relacjach oraz o tym, że w przeszłości nie stronił od alkoholu i awantur!

Jakoś nie jestem w stanie wyobrazić sobie popularnego serialu “M jak miłość” bez pana!

- Ja też nie potrafię sobie tego wyobrazić, ale zdaję sobie sprawę z tego, że niestety ta chwila kiedyś nastąpi. Podejrzewam, że serial będzie kręcony jeszcze przez dobrych kilkadziesiąt lat, a mi nie pozostało tyle czasu.

Mnóstwo czasu spędza pan na planie, czuje się pan tam jak w rodzinie?

- Nie. Początkowo nic nie zapowiadało, że to będzie wielki hit. Ale czas leci i szybko okazało się, że mamy 1170 odcinek. Coś strasznego, makabra! Ludzie się zmieniają, odbiorcy również. Parę osób odeszło z serialu. Normalna rzecz.

Reklama

Tęskni pan za nimi?

- Za tymi, którzy odeszli na własne życzenie, nie tęsknię. A jak wiadomo jest też sporo osób, które odchodzą dziś i wracają za dwa tygodnie, jako inna postać. No cóż... taki mamy zawód.

Za co Polacy kochają “M jak miłość”?

- Nie jestem psychologiem. Podejrzewam, że to tylko moja zasługa. W końcu jestem doskonały! (śmiech)

Podobno, nie zawsze tak było?

- Tak?

Był pan niezłym łobuziakiem!

- Faktycznie, piłem, wdawałem się w bójki i grałem w karty na pieniądze. Należałem do szajki. Nie byłem prymusem: z chemii byłem słaby, a z matematyką było jeszcze gorzej. Powtarzano mi, że nadaję się tylko do aktorstwa! Wziąłem sobie te rady do serca i trafiłem do szkoły aktorskiej. I stał się cud, nareszcie odkryłem coś, co naprawdę mnie zainteresowało!

Musi pan kochać swój zawód. Szmat czasu jest pan aktorem.

- W 54 roku otrzymałem dyplom aktora zawodowego.

Nie było kryzysowych momentów?

- Organizm chyba sam się przed kryzysami bronił. Jak przychodziły jakiekolwiek wątpliwości, to się człowiek napił i momentalnie było dobrze. A nie będę ukrywał, że w okresie młodości piło się bardzo dużo i często. Ja na szczęście przystopowałem i kilkanaście lat nie piję, a jeżeli już – to tylko okazjonalnie. Jak jestem na przyjęciu, to wpiję 2-3 kieliszki wódki. To i tak jest dla mnie bardzo dużo.

Proszę się przyznać ile odcinków “M jak miłość” pan oglądał?

- Może z 10 odcinków serialu, i to tylko tych z samego początku.

Mam w to uwierzyć?

- Może przekona panią fakt, że nawet ze scenariusza czytam tylko swoje role. Na planie wszyscy przyzwyczaili się już do tego. Bo niby po co mam to czytać? Co to za literatura? Za chwilę i tak Lucjan zginie, albo umrze śmiercią naturalną i odbędzie się piękny pogrzeb, a życie innych bohaterów i tak będzie się dalej toczyć.

Jest pan nerwowy?

- Bardzo szybko się wkurzam.

A na kompromisy pan idzie?

- Przyznam, że życie ze mną nie jest takie proste. Kompromisy dobre są wtedy, kiedy są po mojej stronie. W przeciwnym razie trudno jest ze mną dojść do porozumienia.

Szybko się pan wkurza, nie godzi na kompromisy. W takim razie jak pan wytrwał tyle lat w małżeństwie?

- Nie przeszkadzamy sobie z żoną nawzajem. Można powiedzieć, że się uzupełniamy.

A jakim jest pan dziadkiem?

- Na pewno nie rozpieszczam wnuków. Jestem szalenie upierdliwym dziadkiem, bo wiem, że czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci. Co tu dużo mówić... przychrzaniam się i tyle!

Do dzieci i do ich metod wychowawczych również?

- Niech mnie pan Bóg broni! Dobrze wychowują swoje dzieci. Ze strony syna mam dwie wnuczki, a od córki trzy. Jedna ma już nawet parę lat małżeństwa za sobą. A bliźniaczki są po maturze. Ostatnio dostały od drugie - go dziadka nowiusieńką... Skodę. Jedno auto, ale dwuosobowa własność, tak mają w dokumentach.

Panie Witoldzie, a wnuka panu nie brakuje?

- Wnuka nie mamy i podejrzewam, że już niestety nie będziemy mieć.

Co dają panu wnuczki?

- A na wnuczkach proszę pani, widzi się swoje błędy.

Gdzie czuje się pan najlepiej?

- U siebie na wsi. Tam mam sporo zajęć i troszkę zwierzyny. Mamy z żoną trzy psy. Jednego Yorka i dwie Yorkinie, które są tak groźne, że napotkanego człowieka... zalizałyby na śmierć. Kocham mój dom, w nim najlepiej odpoczywam.

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Witold Pyrkosz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy