Władysław Balicki z "Sanatorium miłości" rozstał się z partnerką: Nie chcę jej widzieć
Bogate życiowe doświadczenia nauczyły go, że do prawdziwej miłości daleka wiedzie droga. Głębokie uczucie to wcale nie czułe słówka, wyznania, deklaracje. A jednak do niedawna Władysław Balicki (72 l.) poddawał się mocy zauroczenia, mając nadzieję, że nie zaprowadzi go ono na manowce. Niestety, znowu jest samotny. Rozstanie z Wiesią było bardzo burzliwe.
Od chwili, gdy dzięki udziałowi w drugiej edycji "Sanatorium miłości" stał się rozpoznawalny, spotykał się z licznymi gestami sympatii. Nie inaczej było na początku stycznia.
Wtedy w centrum stolicy poprosił jedną z pań o pomoc w odszukaniu ulicy. Urodził się i całe życie mieszkał w Łodzi, więc nie potrafił znaleźć drogi. Rozpoznała go. Postanowiła nie tylko wskazać ulicę, ale także mu towarzyszyć.
- Gdy zobaczyłam Władka, poczułam, że to chyba jest ten mężczyzna, na którego czekałam - opowiadała "Rewii" parę miesięcy temu pani Wiesława.
Na początku marca, tuż przed wybuchem pandemii, zamieszkali razem w jej warszawskim mieszkaniu. O tym, jak mocno trzepotały motyle, niech świadczy to, że pan Władysław po raz pierwszy od 3 lat, czyli od śmierci swojej ukochanej żony Pelagii, zaczął nawet myśleć o zalegalizowaniu związku z sympatyczną blondynką w średnim wieku.
I z pewnością nie był w tym odosobniony - ona miała podobne plany. Jednak wzajemne zauroczenie nie przetrwało, a dziś czasu cofnąć się już nie da.
- Z Wiesławą nie mam kontaktu od sierpnia. I nie chcę jej widzieć - zwierza się z goryczą pan Władysław. Wiadomo tylko, że przeżyli burzliwy okres od miłości do nienawiści. Po niespełna 5 miesiącach gwałtownie się rozstali!
Oboje dyskretnie milczą o powodach. On wrócił do rodzinnej Łodzi. Chodzi na długie spacery. Dba o kondycję, ćwiczy na plenerowych siłowniach. Znowu także zajął się majsterkowaniem, znajdując także wielką radość w rzeźbieniu.
Czas poświęca też czwórce wnucząt i... 2-letniemu prawnukowi. Niedawno pojawiły się plotki o jego romantycznych spacerach i długich pogawędkach w kawiarniach z Wiesławą Kwiatek (66 l.).
To jedna z najbarwniejszych postaci pierwszej edycji "Sanatorium miłości". A wszystko zaczęło się od ich wspólnych zdjęć, które powstały przy okazji kręcenia nowego serialu TVP "Uzdrowisko".
- Nie wiem, kto to wymyśla, to nie jest prawda - zaprzecza wdowiec. - Próbuje się ze mnie zrobić podstarzałego playboya. Zapewniam, że nie mam nic wspólnego z takim wizerunkiem.
Nie ukrywa, że jest już trochę zmęczony objawami sympatii ze strony kobiet. Uważa, że pradziadkowi nie wypada umawiać się na przelotne spotkania. Nie przestał jednak marzyć o bliskiej sobie kobiecie, z którą mógłby snuć plany na przyszłość. I razem zasiadać do stołu. Dlatego często przygotowuje nakrycie dla drugiej osoby. Puste talerze są symbolem jego marzeń. I tęsknoty za żoną, z którą spędził prawie pół wieku.
Odchodziła z powodu Alzheimera i wylewu przez 7 lat. Przez ten czas czule się nią opiekował. Powolne zapominanie przez żonę, kim dla niej był, bolało.
- To były bardzo trudne lata, moja małżonka myliła sól z cukrem. Zapominała nawet, że ma męża i myślała, że jestem jej tatą - opowiada wdowiec.
Pelagia Balicka zmarła w czerwcu 2017 roku. Najtrudniejsze chwile przetrwał dzięki córce Izabeli, mieszkającej w Niemczech. Codziennie wieczorami rozmawiali przez telefon. To ona namówiła go, żeby zgłosił się do telewizyjnego programu "Sanatorium miłości". Teraz też jest pełna nadziei, że tata znajdzie tę, która zostanie z nim już na zawsze.