Wodecki: Ja się na tańcu nie znam
Wiadomość, że zabraknie go w kolejnej edycji "Tańca z gwiazdami" zaskoczyła widzów. Jego samego... mniej! Artysta nie żałuje odejścia z show.
W kolejnej, 13. już edycji "Tańca z gwiazdami" nie zasiądzie Pan w loży jurorów. Czyżby to 13 przyniosła Panu pecha?
Zbigniew Wodecki: - Kto mówi o pechu? Wszystko się kiedyś zaczyna i kończy. I tak jest w przypadku mojej przygody z "TzG". Fascynującej, niebanalnej, w doborowym towarzystwie, ale jednak, jak powiedziałem, przygody, bo ja się na tańcu nie znam. Ja jestem skrzypek! Od kilku już edycji rozważałem decyzję o odejściu z programu.
Jednak to nie Pan ją podjął, tylko władze TVN...
Z.W.: - Owszem, tak się w końcu stało, a ja to w pełni popieram. Zresztą, gdybym był na miejscu decydentów, też bym wykonał taki krok, by wreszcie - po sześciu latach - moje miejsce zajął ktoś bardziej kompetentny. Myślę, że różnica zdań między sędziami zawodowcami doda tej zabawie więcej drapieżności, na którą już chyba czas. Dlatego nie ma miejsca na laików - słodziaków, takich jak ja.
Idąc tym tropem, zrozumiałe jest, czemu TVN podziękował również Beacie Tyszkiewicz...
Z.W.: - Nie znam kulis decyzji personalnych niezwiązanych ze mną. A jeśli chodzi o Beatę Tyszkiewicz, to przyznaję, spotkań z nią będzie mi brakować, bo zaprzyjaźniliśmy się przez lata.
Czym Pan się teraz zajmie?
Z.W.: - Z tym nie ma najmniejszego problemu! Udział w "TzG" kolidował z moimi koncertami - czy to estradowymi, czy skrzypcowymi w filharmoniach, z którymi jeżdżę po kraju. Występuję też w krakowskim Teatrze Stu, którego dyrektor, Krzysztof Jasiński, wykazywał zrozumienie dla moich nieobecności w niedzielne wieczory. Teraz to nadrobię.
Pana rodzina też zaciera ręce, że będzie Pan częściej w domu?
Z.W.: - Czy będę? To raczej wątpliwe. Wiadomo, artysta wieczny wędrowiec. Ale faktycznie, moich bliskich ucieszy raczej taki obrót spraw, dzieci dawno mi doradzały, żebym zrezygnował z tanecznego widowiska, do którego - ich zdaniem - pasowałem jak kwiatek do kożucha (śmiech).
Ale oglądać je Pan zamierza?
Z.W.: - Jak najbardziej, jeśli tylko znajdę czas! Nie tylko oglądać, ale i kibicować, bo naprawdę uważam "TzG" za świetne i pouczające widowisko. Choć mam też cichą nadzieję, że wśród widzów znajdzie się ktoś, kto uzna, że jest ono trochę gorsze beze mnie (śmiech)!
Rozmawiała J. Majewska-Machaj
(nr 30/2011)