Wojciech Błach znalazł przyszłą żonę! "Jestem zakochany"
Wojciech Błach (43 l.) zamknął przeszłość, jest zakochany i gotowy na założenie rodziny. Jednak nie afiszuje się ze swoją miłością.
Widać, że jest pan w dobrej formie. Samotność już panu nie doskwiera?
- Od dziesięciu lat robi się ze mnie w mediach ofiarę.
Przed laty przeczytałem, że żona zostawiła mnie w sylwestrową noc, więc muszę czuć się bardzo skrzywdzony, a to nieprawda.
Teraz znów tak piszą – i znowu dość poważnie chybiona diagnoza.
Jak układają się pana kontakty z Kamillą, mamą Bruna?
- Nasze relacje z Kamillą dotyczące dziecka są takie, jakich życzyłbym wszystkim rodzicom, którzy muszą dzielić się swoimi pociechami.
U nas opieka nad synem układa się poprawnie i co najważniejsze z korzyścią dla niego.
Bruno ma 4,5 roku, nawiązuje pierwsze przyjaźnie, więc siłą rzeczy nie mogę mu poświęcać tyle uwagi, ile poświęcałem na urlopie tacierzyńskim (śmiech).
Jak dzieli pan pracę z obowiązkami domowymi i opieką nad synem?
- Wiele rzeczy robię równocześnie, ale na szczęście udaje mi się zachować odpowiednie proporcje między pracą, a życiem osobistym.
Staram się żyć bez pustych przebiegów. Pomaga mi w tym mój ścisły, logistyczny umysł.
Okazuje się, że technikum i studia na politechnice też mi się do czegoś w życiu przydały.
Pana pasją są podróże. Ostatnio spędził pan trzy tygodnie w Japonii. Kto panu towarzyszył?
- Najbardziej ciągnie mnie do Azji – byłem w Chinach, Nepalu, a miesiąc temu wróciłem z Japonii.
Nie byłem sam, ale nie towarzyszyła mi Aneta Zając (śmiech).
Mimo wcześniejszych zawodów wciąż wierzy pan w miłość.
- Tak bym tego nie nazwał. Wychodzę z założenia, że każda zmiana w życiu, o ile nie usiądziemy i nie zaczniemy ubolewać, prowadzi do lepszego.
Każdy krok przynosi jakieś wnioski, z którymi trzeba iść do przodu.
Jakiej kobiety będzie pan szukał na przyszłą żonę i matkę pana dzieci?
- Nie wykluczałbym, że już ją znalazłem.
Jest pan zakochany?
- Tak.
Planuje pan powiększenie rodziny?
- Absolutnie tak. Za optymalny model rodziny uważam dwa plus trzy.
Dopiero przy trzecim dziecku zastanawiałbym się, czy iść dalej.
Z kolei dwa plus dwa uważam za absolutne minimum.
Dzieli pan czas między Warszawę, gdzie na stałe mieszka oraz wieś w woj. świętokrzyskim Pełczyska, gdzie wybudował pan dom.
Gdzie zamieszka pan z nową rodziną?
- Na razie wyprowadzka ze stolicy wiązałaby się z wielkimi kłopotami w organizacji mojej pracy.
Zbyt dużo się dzieje w Warszawie, bym mógł sobie na to pozwolić. Mam możliwość wyboru i na razie mi to wystarcza.
Rodzinny Śląsk zamienił pan na Warszawę. Brał pan pod uwagę wyjazd z Polski na stałe?
- To nie jest takie proste, jak by się mogło wydawać.
Aktorstwo czerpie bowiem z tego wszystkiego, co dziwne, pogmatwane, ale też z napięć, zawiłej historii, literatury.
Do tego wszystkiego dochodzi język polski – nieodłączna część mojego zawodu.
Chcąc robić to, co robię, ciężko byłoby mi znaleźć swoje miejsce za granicą.