Wojciech Bojanowski poruszył wyznaniem. Ludzie na sali zamarli!
Wojciech Bojanowski (36 l.) podczas odbierania nagrody wspomniał o rodzinnym dramacie. Wraz z żoną wiele wycierpieli...
Jednym z laureatów tegorocznych nagród Grand Press został Wojciech Bojanowski.
Jego reportaż o uchodźcach "Niech toną" został uznany za najlepszy materiał telewizyjnych tego roku.
Dziennikarz połączył się z prowadzącymi galę i podziękował za wyróżnienie. Niespodziewanie wspomniał o rodzinnej tragedii, która go spotkała...
Praca nad materiałem wymagała bowiem od niego kilkutygodniowego pobytu poza krajem. W tym czasie jego żona była w ciąży.
Tymczasem w Polsce żona Bojanowskiego była w ciąży. Niestety, pojawiły się komplikacje...
"Moja żona była brzemienna. Ja pracuję, a u mnie w domu się rozgrywa dramat, moje dziecko urodzi się chore albo się w ogóle nie urodzi. Ja się przez taki komunikator dowiedziałem o tym" - wspomniał Bojanowski.
Potem doszło do najgorszego...
Ich synek zmarła. Wcześniej zdesperowani rodzice stoczyli walkę o jego życie...
"Byliśmy gotowi na to, by w domu urządzić szpital. By zmierzyć się z tym wszystkim, co się dzieje. Po kilkunastu dniach okazało się, że jego serduszko przestało bić" - dodał.
Dziennikarz nie ukrywa, że bardzo źle to zniósł.
"Później przechodziłem depresję, próbowałem montować ten materiał, ale płakałem nad klawiaturą. Nie do końca mi to wychodziło. Dobrzy ludzie u mnie w firmie bardzo mi pomogli, więc w końcu udało się to złożyć" - powiedział na gali.
Wraz z żoną postarali się raz jeszcze o potomka. Tym razem skończyło się szczęśliwie...
"Dzisiaj myślę o tych wszystkich dzieciach, które udało się uratować. Ta nasza historia też ma happy end. W szczycie pandemii urodził nam się synek, zdrowy, szczęśliwy Janek. I jak dzisiaj rano on płakał, to pomyślałem, że to super, że on płacze, bo te dzieci na Morzu Śródziemnym nie mają na to szansy" - dodał.
***