Wojciech Malajkat przeżywa śmierć mamy. Wiele jej zawdzięcza
Wojciech Malajkat wciąż nie może otrząsnąć się z tragedii, jaka go spotkała. Właśnie pożegnał ukochaną mamę, która dała mu wiele ciepła w dzieciństwie.
Z dzieciństwa pamięta jej ciepły uśmiech. Zawsze go nim witała, gdy wracała z zakupami, a on wybiegał, by pomóc dźwigać ciężkie siatki. Lubił chować się w szafce pod maglem, słuchać miarowego stukotu maszyny do szycia.
Towarzyszył mu w chłopięcych latach - bawił się w szwalni, a mama pracowała. Dzisiaj jego serce przepełnia ból. Wojciech Malajkat (57 l.) kilka dni temu pożegnał ukochaną rodzicielkę.
"Rodzice uczyli mnie, co jest dobre, a co nie. Ale przede wszystkim, że fajnie jest po prostu żyć" - wyznał aktor, który pięć lat temu stracił ojca.
Dzięki mamie i tacie pozostał "zwykłym chłopakiem z Mazur", nigdy nie kusiły go luksusy, światowe życie.
"Ja i moja żona pochodzimy z prostych rodzin" - podkreślał Wojciech, który zamiast stołować się w modnych restauracjach, do dziś codziennie zabiera do pracy zrobione przez Kasię kanapki.
Jego ukochana świetnie dogadywała się z teściową. Seniorka przepadała za dwójką długo oczekiwanych wnucząt - para przed dwunastoma laty adoptowała Michalinę i Kacpra.
Przekazali dzieciom miłość do rodzinnych stron, Mazury pozostały drugim domem Malajkatów. Tam wciąż jest obecny duch mamy Wojtka, bo: "Nie umiera ten, kto trwa w sercach i pamięci naszej...", jak napisali w kondolencjach dla swego rektora studenci oraz pracownicy Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza.
***
Zobacz więcej materiałów wideo: