Wojciech Malajkat zwolnił tempo dla swoich dzieci!
Jest dowodem na to, że na dobre rzeczy w życiu czasem warto poczekać. Wojciech Malajkat (52 l.) czekał najpierw na swoją wielką miłość, później na dzieci. Opłacało się. Aktor ma szczęśliwą kochającą rodzinę, którą jego przyjaciele stawiają sobie i innym za wzór.
Żonę Katarzynę poznał jeszcze w liceum w swoim rodzinnym Mrągowie. Siedzieli razem w ławce, a on przeszkadzał jej na lekcjach. "A to nauczyliśmy się alfabetu Morse’a i wysyłaliśmy sobie listy, a to jakieś głupoty opowiadałem, a ona chichotała, a zapytana o to, o co chodzi, nie umiała odpowiedzieć i cierpiała z tego powodu" - opowiada aktor w książce "O gust walczę" Katarzyny Suchcickiej.
Ukochana nie chowała chyba jednak urazy. Byli parą przez całe studia. Gdy aspirujący aktorzy podrywali dziewczyny na lewo i prawo, Malajkat czekał na swoją Kasię. Także, gdy wyjechała po studiach do Wielkiej Brytanii, żeby dorobić.
Nawet teraz, po wielu wspólnych latach, nie nudzą się ze sobą. "Trzeba się tak odnaleźć w świecie, tak długo szukać, żeby się potem nie rozczarować i nie nudzić" - zapewnia aktor.
Do pełni szczęścia brakowało im tylko dzieci. Ich przyjaciele zostawali rodzicami, a oni wciąż byli sami. Za to dorobili się imponującej liczby chrześniaków. "Mamy z żoną szesnaścioro chrzestnych dzieci!" - chwalił się w wywiadach. "Bardzo je lubimy, a one nas".
Na adopcję zdecydowali się po 17 latach. Rozważyli wszystkie za i przeciw i uznali, że dadzą sobie radę. W końcu oboje od lat są pedagogami.
Zostali rodzicami kilkuletniego Kacpra i trochę młodszej Misi. I tym razem przydała się cierpliwość. Okazało się, że chłopiec ma ADHD. "Nie krzyczę na Kacpra, uczyłem się tego chyba z rok, że on siada do lekcji i musi natychmiast coś chwycić. Ja mówię, odłóż to, połóż, skup się. A on się tak skupia" - wyznaje aktor. "Kiedyś dawno bym pewnie rzucił czymś o ścianę. Ale kiedy to są moje dzieci, inaczej się to układa w głowie".
Przyjaciele Wojtka, m.in. Piotr Polk, uważają go za świetnego ojca, a jego żonę za idealną mamę. "Patrząc na niektórych ojców i matki, mam wrażenie, że to raczej Wojtek i Kasia są dla dzieci prawdziwymi rodzicami".
Jak Malajkatowie wychowują Misię i Kacpra? Czas i cierpliwość - to zdaniem aktora klucz do sukcesu. I wpajanie wartości. "Moje dzieci są tak chowane, żeby wiedziały, co jest dobre, a co złe. Mają mieć cudowne dzieciństwo, takie bez trosk" - mówi z przekonaniem.
Czytaj dalej na następnej stronie
Poza tym, że jest mężem i ojcem, Wojciech Malajkat ma na głowie jeszcze tysiąc innych rzeczy. Jest dyrektorem teatru Syrena, profesorem w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi, występuje w teatrze, reżyseruje, a do tego ma restaurację oraz kino "Wojtek"... Mimo to tak organizuje swój czas, by jego najbliżsi na tym nie cierpieli. I nie zabiera pracy do domu. "Tekstu (ról) uczę się w pracy. W domu to mordęga i wtedy spada to na całą moją rodzinę" - mówi.
System najwyraźniej działa, bo Malajkatowie nie potrzebują nawet niani do pomocy przy dzieciach. "Mamy wujków i ciocie, którzy w razie czego są wzywani. A poza tym radzimy sobie sami".
Gdy tylko czas mu pozwala, aktor wraca do domu na obiad. "Jeśli chodzi o preferencje kulinarne, jestem bardzo dziwnym człowiekiem, bo najbardziej smakują mi kanapki mojej żony" - zapewnia.
Chociaż kocha to, co robi, Malajkat nie jest przekonany, czy to jest droga, jaką wybrałby dla swoich dzieci. "Misia, jak ma, czy miała występy w przedstawieniu, to bardzo się denerwowała, to ją wiele kosztuje. Sztuka nie jest tyle warta. Nie musi być" - mówi z przekonaniem. "Nie chcę, żeby miały gorączkę z tego powodu, że się będą martwić, czy się nie pomylą, śpiewając piosenki".
Niewiele warta jest także dla niego sława. Aktor rzadko bywa na branżowych imprezach, prawie nie mówi o swoim życiu prywatnym. Podobnie jak jego żona, która nigdy nie wypowiada się w kolorowych czasopismach. Za to między innymi cenią Malajkatów ich znajomi. Zbigniew Zamachowski, zapytany, co sądzi o tym, jak jego przyjaciel chroni prywatność najbliższych, skwitował krótko: "Są mądrzy".
Dzięki dzieciom Wojtkowi zmieniły się priorytety. M.in. zaczął dbać o zdrowie "Mam rodzinę i wiem, że nie może mnie zabraknąć z powodu zawału serca" - mówi.
A jego przyjaciel Piotr Polk dodaje: "Mam wrażenie, że dzieci dają mu więcej radości niż teatr, wszystkie role zagrane i niezagrane. To jest najważniejsze".