Wojciech Pszoniak był bezlitosny dla znanej aktorki. Przez niego chciała odejść z zawodu
Zmarły w październiku 2020 roku Wojciech Pszoniak nigdy nie krył, że nie przepada za debiutantami. Dla młodych ludzi stawiających dopiero swe pierwsze kroki w zawodzie bywał naprawdę okrutny. O tym, że potrafił być potworem, przekonała się m.in. Gabriela Kownacka, która przez niego chciała zrezygnować z aktorstwa. Starszy kolega najpierw zgotował jej piekło na ziemi, a potem został jej... fanem i przyjacielem.
Wojciech Pszoniaki Gabriela Kownacka poznali się w 1972 roku na planie "Wesela" Andrzeja Wajdy. On był już uznanym aktorem ze sporym dorobkiem, ona miała zaledwie 18 lat i właśnie została przyjęta do warszawskiej szkoły teatralnej. Wajda, który wśród dziewcząt zdających wtedy na studia aktorskie szukał odtwórczyni roli Panny Młodej, od razu zwrócił uwagę na śliczną, przypominającą delikatną porcelanową laleczkę Gabi.
"Do roli Panny Młodej wybrał Ewę Ziętek, a mi zaproponował zagranie Zosi. Wspominam o tym często, bo to jest taki debiut, który wydaje się niesamowicie atrakcyjny" - opowiadała po latach w wywiadzie radiowym.
"Ja przeszłam w trakcie tego debiutu gehennę. A roli Zosi... nienawidziłam" - wyznała w programie "Tylko bez polityki, proszę".
Andrzej Wajda cieszył się sławą wybitnego reżysera, który jednak nie radził sobie z młodymi, niedoświadczonymi aktorkami i aktorami.
"Ma przed oczyma obraz, serię obrazów pojawiających się w wyznaczonym rytmie, analizę roli zaś przerzuca na jej odtwórcę. A przecież aktor często oczekuje wskazówek, konkretnego zadania, a gdy go nie otrzymuje, popada w zdenerwowanie, dręczy się, niekiedy załamuje" - opowiadał Wojciech Pszoniak na kartach książki "Aktor".
Gabriela - debiutantka, która niespodziewanie znalazła się na planie "Wesela" w gronie wielkich gwiazd, wśród których był także dziekan wydziału aktorskiego stołecznej PWST Andrzej Łapicki oraz jej idole Daniel Olbrychski i Marek Perepeczko - nie miała pojęcia, jak grać, by zadowolić Mistrza.
"Kompletnie niczego nie umiałam. Ale to niczego... A pan Wajda nie jest reżyserem cierpliwym i niespecjalnie lubi pracować z młodymi ludźmi. W związku z tym przy piątej czy szóstej próbie wyciągnięcia ze mnie czegokolwiek, przekazywał mnie drugiemu reżyserowi Andrzejowi Kotkowskiemu i ten po prostu usiłował wyciągnąć ze mnie cokolwiek" - wspominała na antenie radiowej Trójki.
Nie to jednak, że Andrzej Wajda był nią zawiedziony i nawet nie próbował tego ukryć, bolało młodziutką Gabrielę najbardziej. Cios prosto w serce dostała od wcielającego się w Dziennikarza i Stańczyka Wojciecha Pszoniaka, który już podczas pierwszego dnia zdjęciowego nazwał ją przy całej ekipie "blondyneczką bez krztyny talentu".
"Na dźwięk mojego nazwiska dostawał białej gorączki. Wpadał w szał, ponieważ nie był w stanie, tak uważał, zagrać swojej roli dobrze, jeżeli Zosia będzie tak beznadziejna, jak ja" - opowiadała wiele lat później.
Wojciech Pszoniak kategorycznie odmówił partnerowania niedoświadczonej aktorce, a wręcz zażądał, by pozbyto się jej z planu.
"Nie wiem, na skutek jakich dobrych tam serc, nie zostałam jednak wyrzucona" - wyznała Kownacka, wspominając swój filmowy debiut.
Tak czy inaczej Pszoniak darł sobie włosy z głowy za każdym razem, gdy Gabriela była w zasięgu jego wzroku.
Po zakończeniu zdjęć do "Wesela" Gabriela Kwasz (tak nazywała się, zanim wyszła za mąż za Waldemara Kownackiego) była o włos od zrezygnowania z marzeń o karierze. Powiedziała ponoć Andrzejowi Łapickiemu, że chce oddać dopiero co zdobyty indeks, bo chyba nie nadaje się na aktorkę, a on przekonał ją, by jednak tego nie robiła.
"Zdawałam sobie sprawę, że jest z moimi umiejętnościami kiepsko i że mam przed sobą daleką drogę, aby osiągnąć coś w tym zawodzie" - wspominała w wywiadzie dla magazynu "Film".
"Bardzo ambitnie postanowiłam, że przez całą szkołę nie będę w niczym grała i długo nie dam się ściągnąć do żadnego filmu" - dodała.
Tymczasem Wojciech Pszoniak dosłownie szedł wtedy jak burza, grając m.in. w nominowanej do Oscara "Ziemi obiecanej" Wajdy. Kwestią czasu było, kiedy upomni się o niego europejskie, jeśli nie światowe kino... W 1974 roku został wykładowcą w warszawskiej szkole teatralnej, ale na szczęście dla Gabrieli nie miał zajęć na jej roku, na którym razem z nią studiowali m.in. Krystyna Janda, Joanna Szczepkowska, Ewa Ziętek i Emilian Kamiński.
"Specjalnie się nie wybijałam. Żadnego z profesorów specjalnie nie zafascynowałam. O mnie opinia była taka, że jestem dość konwencjonalną aktorką czy młodą dziewczyną" - twierdziła podczas wizyty w studiu Trójki, mówiąc o czasach studenckich.
Zobacz też: Maryla Rodowicz opowiedziała o relacji z Gabrielą Kownacką. "Ona takie wzbudzała u mnie uczucia"
Gabriela była tuż przed obroną dyplomu, gdy Andrzej Trzos-Rastawiecki zaprosił ją na zdjęcia próbne do niewielkiej, ale ważnej roli w filmie "Skazany". Zgodziła się powalczyć o angaż, nie wiedząc, że głównego bohatera ma zagrać Wojciech Pszoniak. Gdy się o tym dowiedziała, w pierwszej chwili chciała uciec jak najdalej od wytwórni przy ulicy Chełmskiej, gdzie odbywały się castingi, ale po namyśle uznała, że jej nowe nazwisko - Kownacka - może ciętemu na "pannę Kwasz" aktorowi nic nie powie i musi tylko schodzić mu z drogi. Pszoniak jednak dostrzegł ją na korytarzu.
"Jak się zorientował, że jestem brana pod uwagę do jednej z ról w "Skazanym", to krzyczał, że on wystąpi tylko pod warunkiem, że nie zagra "ta" aktorka" - opowiadała Gabriela Kownacka w "Tylko bez polityki, proszę".
"A mnie na tych zdjęciach próbnych zupełnie nieźle poszło, zadania, które mi reżyser dał, wykonałam i Trzos-Rastawiecki mnie zaangażował. I jednak zagrałam u boku Wojciecha Pszoniaka" - dodała.
Pierwsze dni na planie były powtórką gehenny z "Wesela". Pszoniak nie był w stanie przełamać się, by dać swej młodszej koleżance szansy na udowodnienie, że już coś potrafi i że lata nauki pod okiem wspaniałych wykładowców przyniosły jakieś efekty. Dopiero po paru dniach - jak wspominała Gabriela - przestał wzdrygać się na jej widok.
"W końcu uznał, że mogę grać u jego boku. I został moim wielkim przyjacielem" - powiedziała.
Wojciech Pszoniak dopiero po śmierci Gabrieli Kownackiej przyznał, że latami miał ją na oku i z uwagą śledził rozwój jej kariery. Uważał ją za jedną z najpiękniejszych polskich aktorek.
Ewa Dałkowska, która kilka razy grała z Kownacką, pamięta, jak pewnego dnia podczas jej spotkania z paroma kolegami, wśród których był Pszoniak, do pokoju weszła Gabriela.
"Patrzę - nie ma Wojtka. Nie ma pozostałych. Są po prostu faceci wpatrzeni w tę jej jasność, w ten jej seksapil. W życiu nie widziałam, żeby moi poważni koledzy do tego stopnia zasłabli. Dowiedziałam się wtedy, co znaczy seksapil i jak działa na moich starych kolegów" - opowiedziała Dałkowska autorowi książki "Gabriela Gabi Kownacka", Romanowi Dziewońskiemu.
Wojciech Pszoniak uważał, że - to jego słowa - świat nie do końca wykorzystał talent Gabrieli Kownackiej. Był przekonany, że gdyby od razu po studiach, zamiast dołączyć do zespołu Teatru Kwadrat, na co namówił ją legendarny Aleksander Bardini, związała się z którąś z "poważnych" i poważanych przez krytyków stołecznych scen, jej kariera mogłaby potoczyć się inaczej.
"To, że trafiła do Kwadratu, wcale jej jako aktorce nie pomogło" - stwierdził, opowiadając o Kownackiej już po jej śmierci.
"Inna sprawa, że ona nigdy nie chciała być gwiazdą. Zależało jej tylko, żeby być dobrą aktorką" - dodał w wywiadzie dla Programu 1 Polskiego Radia.
Po "Skazanym" zawodowe drogi Gabrieli i Wojciecha zbiegły się jeszcze tylko raz - w 1996 roku spotkali się na planie ekranizacji powieści Marka Hłaski "Drugie zabicie psa", którą na zlecenie Teatru Telewizji wyreżyserował Tomasz Wiszniewski.
"Cudownie się dogadywaliśmy, wspólna praca była przyjemnością i radością" - powiedziała aktorka po premierze spektaklu.
O tym, że Gabriela Kownacka jest chora, Wojciech Pszoniak dowiedział się pod koniec 2005 roku od ich wspólnych znajomych. Był jednym z pierwszych, który zaoferował jej pomoc. Podziękowała... Gaba, bo tak nazywali ją przyjaciele, nie chciała nikomu zawracać głowy swoją chorobą. Zresztą, wierzyła, że wyzdrowieje.
"Najgorsze, że muszę usunąć z telefonu jej numer" - stwierdził Pszoniak, gdy 30 listopada 2010 roku dotarła do niego wiadomość, że aktorka, którą nazywał w wywiadach swoją przyjaciółką, przegrała walkę z rakiem
"Gabrysia nie była typową aktorką, nie miała w sobie nawet odrobiny próżności. Była zbyt skromna do tego zawodu" - powiedział o niej na antenie Polskiego Radia w poświęconej jej audycji.
Wkrótce po przedwczesnym odejściu Gabrieli Kownackiej rak zaatakował też Wojciecha Pszoniaka. Półtora miesiąca przed dziesiątą rocznicą śmierci Gaby, 19 października 2020 roku, ksiądz Andrzej Luter - przyjaciel aktora - przekazał mediom smutną wiadomość, że Wojciech Pszoniak zmarł w szpitalu po wyczerpującej i bezlitosnej chorobie.
Zobacz też:
Wojciech Pszoniak: Te pytania od dawna go dręczyły
Wojciech Pszoniak nie żyje. Ujawniono treść ostatniego telefonu
Gabriela Kownacka przed śmiercią odizolowała się od świata. Doglądał jej tylko były mąż oraz syn