Wojciech Szczęsny jest wdzięczny mamie
Osiągnął w sporcie wielki sukces i dziś może się nim cieszyć z ukochaną żoną. Zawsze podkreśla, że najwięcej w życiu zawdzięcza mamie.
Właśnie jest w podróży poślubnej dookoła świata, która jest spełnieniem jego marzeń. Trzy lata temu Wojciech Szczęsny, bramkarz polskiej reprezentacji, zakochał się w Marinie Łuczenko. Strzała amora trafiła go, zanim ją osobiście poznał. Czarnooka, szczupła brunetka robiła karierę w mediach jako tancerka i piosenkarka.
Bombardował ją sms-ami. Umówiła się z nim tylko po to, by prosić, żeby dał jej spokój. Ale okazało się, że skradł jej serce i po pierwszej, wspólnej kolacji już się więcej nie rozstali. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Marina została jego najwierniejszym kibicem. Wiedziała, jak dużo wyrzeczeń kosztowałogo dojście tam,gdzie jest.
Nie chodził na imprezy w liceum, trenował. − U mnie było tak samo − podkreśla piosenkarka. Miała dwa lata, kiedy przyjechała wraz z rodzicami z Ukrainy do Stalowej Woli. Chciała śpiewać, występować, dlatego ćwiczyła dykcję, by nie mówić ze wschodnim akcentem. Jeszcze w Stalowej Woli ojciec posłał ją do szkoły muzycznej w klasie fortepianu. Ale liceum ukończyła już w Warszawie. Potem przeniosła się wraz z bliskimi do Częstochowy. Marina miała pełną rodzinę, dbających o nią rodziców.
Pod tym względem dzieciństwo Wojtka Szczęsnego nie było takie proste. Jego mama Alicja jako nastolatka uprawiała sport wyczynowy. Grała w reprezentacji piłki ręcznej. W wieku 15-lat poznała Macieja Szczęsnego, który trenował piłkę nożną i zapowiadał się na świetnego bramkarza. Pięć lat później urodziła im się córka Natalia. Niestety, gdy dziewczynka miała 1,5 roku, wydarzyło się nieszczęście. Przewróciła się na nią metalowa huśtawka, wkrótce potem zmarła.
Kilka miesięcy później na świat przyszedł Jasiek, dwa lata po nim Wojtek. Jednak ich tata rzadko bywał w domu na warszawskiej Pradze-Północ. Pochłaniały go treningi i spotkania z fankami, które go uwielbiały. Odszedł od żony, choć jego rodzice stanęli murem za synową. - Teściowa przez parę ładnych lat się do niego nie odzywała, stanęła po mojej stronie - mówi Alicja Szczęsna.
Gdy rodzice się rozstali, Wojtek miał 3 miesiące. Ojca widywał, choć Maciej Szczęsny nie był nawet niedzielnym tatą. Zdarzało się, że nie widział synów nawet przez dwa miesiące. Dojeżdżał do nich najpierw z Krakowa, potem z Łodzi. Ciężar wychowania chłopców wzięła na siebie matka. Po urodzeniu trójki dzieci wróciła na krótko do piłki ręcznej, ale nie mogła pogodzić treningów z prowadzeniem domu. Przyznała po latach, że sport się jednak w jej życiu bardzo przydał. Nauczył ją organizowania sobie czasu i sprawił, że nigdy nie narzekała na zmęczenie.
A zajęć miała dużo. Pracę godziła z opieką nad dwójką chłopców. Dzielnica Warszawy, gdzie mieszkali, nie cieszy się dobrą sławą. Starała się, by jej synowie nie weszli w złe środowisko i dlatego zaprowadziła ich na pierwsze zajęcia sportowe. Miał się zapisać starszy Janek, załapał się i Wojtek. Okazałosię, że ma talent.- Na każdy trening, na mecz, na turnieje trwające nieraz cały dzień woziłam ich sama. Mamusia odwaliła całą tę robotę - opowiada Alicja.
Bywało trudno, czuła się samotna, bez wsparcia, ale wiedziała, że synowie kochają piłkę nożną. Mama spędzała z nimi czas na halach sportowych, kibicowała. Dziś podkreśla z dumą, że to po niej Wojtek tak dobrze łapie piłki stojąc w bramce. Mimo ogromnego żalu do byłego męża starała się nie przeszkadzać w jego relacjach z synami. Gdy byli starsi, złapał z nimi dobry kontakt, interesował się karierą Wojtka, załatwił mu najlepszego trenera, dawał cenne wskazówki. Zresztą nawet jak Macieja nie było, i tak wpływał na życie rodziny. Gdy grał w Widzewie, warszawscy kibice nie mogli mu tego darować. Z zemsty wybijali Alicji szyby w samochodzie, przebijali opony.
Po latach Alicja Szczęsna swoje życie poukładała na nowo. Ma kochającego partnera, mieszka z nim w pięknym domu pod Warszawą, który kupił dla niej Wojtek. Piłkarz stale pamięta, ile zawdzięcza mamie, są sobie bardzo bliscy. Kupił jej też kabriolet, o którym zawsze marzyła. Często dzwoni. Maciej Szczęsny ożenił się po raz kolejny. Jego wybranką jest młodziutka stewardessa. Na greckim ślubie Mariny i Wojciecha pojawili się wszyscy: rodzina i przyjaciele.
Życzyli młodym szczęścia, by kariera nie stanęła na drodze do szczęścia rodziny, którą właśnie zakładają.