Reklama
Reklama

Wojciech Wysocki: Na pewno bardziej doceniam to, co mam!

Odkąd Wojciech Wysocki (63 l.) pokonał chorobę nowotworową, pełniej docenia życie. Skoncentrował się na rodzinie – tej samej od 18 lat żonie Joannie oraz 17-letniej jedynaczce Rozalii, które zawsze go wspierały i dawały mu siłę. „Na żywo” opowiedział, czy w jego małżeństwie zdarzają się gorsze dni, z jakiego powodu strofuje go córka i co byłoby dla niego największą karą.

Czy do kontrolnych badań wciąż podchodzi pan z lękiem?

- Prawda jest taka, że na co dzień nie umieram ze strachu, ale boję się raz w roku, w czerwcu, gdy dokładnie się badam. Myślę, że ten, u którego raz stwierdzono chorobę nowotworową, już nigdy nie pozbędzie się obaw.

Dwukrotnie wygrał pan z rakiem. Jak to pana zmieniło?

- Na pewno bardziej doceniłem to, co mam, starałem się nie przejmować drobiazgami. Z upływem czasu wróciłem do starych zachowań, nawyków. I do aktorstwa. 

W „M jak miłość” gra pan biznesmena, ojca nastolatki. Prywatnie też ma pan dorastającą córkę. Wykorzystuje pan osobiste doświadczenia do budowania roli?

Reklama

- Oczywiście i to w obie strony. Jeśli moja córka Rozalia będzie się gorzej zachowywać niż ta serialowa, to pokażę jej „M jak miłość” w ramach dydaktyki. Wszystko po to, by nauczyła się, jak kochająca córka powinna traktować ojca.

W życiu Rozalii na pewno pojawiają się już pierwsze miłości. Jak pan to znosi?

- Chyba jak każdy ojciec. Moja córka jest urodziwa i ma wielu kolegów, a ja nie jestem w stanie ich zapamiętać. Ona cały czas robi mi o to awantury. Ale co ja mogę zrobić, że mam słabą pamięć do imion i twarzy.

Nie dostaje pan palpitacji serca, gdy wybiera się na randkę?

- Na razie nie mam na tym punkcie obsesji. Według mnie to jest początkowy etap, polegający na spotykaniu się i trzymaniu za rączki. Choć może nie o wszystkim wiem, bo Rozalia nie jest wylewna, a jeśli już się zwierza, to raczej mamie.

Kto jest bardziej surowym rodzicem, pan czy żona?

- Muszę się przyznać, że nie potrafię być konsekwentny, tupnąć nogą czy egzekwować od niej pewnych zachowań. Żona lepiej sobie z tym radzi, choć skłamałbym, gdybym powiedział, że córka stwarza nam jakieś większe problemy.

Pana żona jest również pana menadżerem. Trudno jest łączyć życie zawodowe z prywatnym?

- Joasia jest moim agentem w niepełnym zakresie. Z żoną trudno się pracuje. Zwykle jest tak, że trzeba o wiele rzeczy ją dopytywać. Czasami się jej wydaje, że powinienem wszystko wiedzieć, bo jestem blisko, a ja nie wiem. Na szczęście nigdy nie było żadnych terminowych wpadek. 

Zdarza się, że żona bywa o pana zazdrosna?

- Może i bywa, ale tego nie okazuje. Zresztą staram się nie dawać jej powodów, by tak się czuła.

Tworzą państwo zgodny duet od 18 lat. Zdarzają się wam od czasu do czasu gorsze dni?

- Jak w każdej rodzinie, ale u nas nie ma ich wiele, ponieważ mnie często nie ma w domu. Dużo jeżdżę ze spektaklami po Polsce. Zwykle między wrześniem a kwietniem, bo ja uprawiam zawód sezonowy (śmiech). 

To znaczy, że ponad pół roku nie ma pana w domu.

- Czasami tylko wpadam, żeby zmienić bieliznę. Ale nie narzekam, bo całkowicie realizuję się w pracy. Jest moim żywiołem. Mam to po mamie, która pracowała do 87. roku życia. Dla mnie przejście na wcześniejszą emeryturę byłoby największ karą. 

Lena Jaret

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Wojciech Wysocki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama