Wojciechowska najpierw cudem przeżyła tragiczny wypadek, a potem coś takiego: "Nie chciałam żyć"
Martyna Wojciechowska przetrwała w swoim życiu różne przeciwności losu i tragedie. Niektóre o mały włos, a kompletnie by ją złamały. Na szczęście podróżniczka zawsze znajdowała w sobie siłę, by wrócić do poprzedniego życia i pokonywać kolejne wyzwania. W nowym wywiadzie opowiedziała o jednej z najtrudniejszych chwil - śmierci bliskiego przyjaciela i złamaniu kręgosłupa.
Nie jest żadną tajemnicą fakt, że Martyna Wojciechowska miewała w swoim życiu naprawdę ciężkie chwile. Znana podróżniczka i telewizyjna gwiazda w jednym przeżywała wielkie zawody w miłości (ostatnio przez Przemysława Kossakowskiego), a wielokrotnie musiała też radzić sobie z poważnymi problemami zdrowotnymi i śmiercią najbliższych. W 2016 roku po przejściu długo niezidentyfikowanej choroby tropikalnej Wojciechowska wprost przyznawała, że to były najgorsze miesiące w jej życiu.
Nie wiadomo, czy jakby dzisiaj zapytać ją o to samo, odpowiedź byłaby identyczna. Wciąż wielki ból sprawia jej też bowiem sytuacja z 2004 roku, gdy w trakcie nagrywania programu "Misja Martyna" na Islandii w wypadku samochodowym zginął jej operator i przyjaciel Rafał Łukaszewicz, a ona sama złamała kręgosłup. W nowym wywiadzie udzielonym magazynowi "Viva!" Martyna Wojciechowska wprost podkreśla, że wtedy właśnie "upadła na samo dno".
Tragiczny wypadek z udziałem Wojciechowskiej był w przeszłości powszechnie opisywany w mediach, ale mało kto wiedział, co działo się z Martyną Wojciechowską później. Jak dziś gwiazda sama przyznaje: "Miałam złamany kręgosłup, ale nikomu nie mówiłam, że mam złamaną psychikę". Podróżniczka nie mogła się pogodzić ze śmiercią Łukaszewicza i faktem osierocenia przez niego trójki dzieci. W pewnym momencie jej stan psychiczny zrobił się już naprawdę niezwykle poważny:
"Upadłam na samo dno, myślałam, że już nigdy się nie podniosę (...) Nie widziałam powodu, żeby rano wstać z łóżka. Nie chciałam żyć. Słyszałam: "Martyna się skończyła". Mama wpakowała mnie razem z wózkiem inwalidzkim do samochodu, zawiozła do sanatorium i zamieszkała tam ze mną. Któregoś dnia - nadal byłam w fatalnym stanie, na wózku - lekarz powiedział, że nie wrócę już do pełnej sprawności i muszę się nauczyć żyć inaczej" - wyjaśniła Wojciechowska w wywiadzie.
To właśnie wtedy wydarzył się moment przełomowy. Słowa lekarza rozbudziły bowiem w Wojciechowskiej dawną energię. Odpowiedziała mu, że w przyszłym sezonie zdobędzie Mount Everest i faktycznie tego dokonała. Dojście do formy wymagało jednak ciężkiej pracy i żmudnej rehabilitacji. Dziś gwiazda dostrzega natomiast plusy tej sytuacji:
"To była walka o siebie. Patrząc z perspektywy czasu na swoje życie, mam wrażenie, że najgorsze momenty były dla mnie najbardziej przełomowe. Jestem stworzona z porażek, z tego, co mi w życiu nie wyszło" - podsumowała.
Zobacz też:
Wojciechowska pochwaliła się "nowym chłopakiem". Spływają gratulacje
Martyna Wojciechowska przekazała smutną prawdę o swoim małżeństwie
Wojciechowska wyznaje, czy pragnie się jeszcze kiedyś zakochać. Padły mocne słowa