Reklama
Reklama

Wojciechowska: Najtrudniej być sobą

Martyna Wojciechowska otrzymała tytuł Kobiety Roku 2009 przyznawany corocznie przez magazyn "Twój Styl". Podróżniczka i dziennikarka nie kryła zdumienia. - Niemożliwe po raz kolejny stało się możliwe - stwierdziła.

Czym jest dla Pani tytuł "Kobiety Roku"?

Martyna Wojciechowska: - Jestem bardzo stremowana i nie pamiętam, kiedy byłam tak zdenerwowana, ponieważ czytelniczki "Twojego Stylu" to wyjątkowe kobiety - myślące i otwarte, a do tego ambitne. Jeśli na czyjejkolwiek opinii mi zależy, to właśnie takich kobiet, takich fajnych babeczek. Sama nominacja była już ogromnym wyróżnieniem. Zawsze sądziłam, że jestem tak niestandardowa, nieprzystająca i tak idąca pod prąd, że nigdy w życiu coś takiego nie mogłoby się przydarzyć właśnie mnie. Jeśli mam być zupełnie szczera, to jeden z ważniejszych dni w moim życiu.

Reklama

A jaki był rok 2009?

M.W.: - 2009 rok, jeśli miałabym go podsumować, to był to jednak jeden z bardziej stresujących i pracowitych okresów w moim życiu. Wydarzyło się mnóstwo. Przede wszystkim zrealizowałam projekt "Kobieta na krańcu świata" i to trochę taki mój hołd złożony wszystkim kobietom na świecie i w Polsce przede wszystkim. Wydałam dwie książki. To był też intensywny okres rozwoju dla mojej małej córeczki, która weszła w drugi rok życia - podobno bardzo trudny dla małych dzieci. Gdyby nie ta wisienka na torcie w postaci wyróżnienia tytułem Kobiety Roku, to 2009 jawiłby mi się jako ciężka orka. A teraz patrzę na niego z perspektywy osoby, która mówi: 'Warto było'.

Tytuł zobowiązuje?

M.W.: - Myślę, że bardzo. To ogromna odpowiedzialność. Grono laureatek jest zacne i szacowne. Tytuł zobowiązuje, deprymuje i jednocześnie mam takie poczucie, że po takim wyróżnieniu muszę się głęboko zastanowić, co mówię, co robię i jak robię, bo reprezentuję grono kobiet, które na mnie głosowały. Jestem im to dłużna, żeby przeżyć kolejny, kolejny i kolejny rok najlepiej jak potrafię.

Realizując "Kobiety na krańcach świata" poznała Pani mnóstwo kobiet. Co je cechuje? Czy jest coś wspólnego, niezależnie od długości i szerokości geograficznej?

M.W.: - Postawione przed trudnymi wyborami niejednokrotnie muszą być mężczyznami. Kobiety są wystawione na wiele prób - muszą być matkami, żonami, kochankami, pięknie wyglądać, ciężko pracować i utrzymywać rodziny. Mają naprawdę mnóstwo obowiązków, które na nich ciążą. To jest trudna rola. Dzisiejsze czasy nałożyły na nas karb wielu obowiązków, więc starajmy się też nie zapominać o przyjemnościach.

Co z mężczyznami, czy wielofunkcyjne kobiety przejmą ich role?

M.W.: - Wydaje mi się, że jesteśmy w okresie transformacji. Jeszcze trochę kobiety i mężczyźni określą się na nowo, bo chyba wszyscy czujemy się trochę zagubieni tymi naszymi nowymi rolami. Może ten XXI wiek będzie trochę na zmarnowanie, jeśli chodzi o relacje międzyludzkie, bo trzeba będzie ustalać na nowo, jakie są role kobiet i mężczyzn. Ale może już niedługo uda się to ustalić.

Jako wzór do naśladowania, jakie ma Pani przesłanie dla kobiet żyjących w tych trudnych czasach?

M.W.: - Chciałabym namówić wszystkie kobiety, żeby niezależnie od okoliczności były sobą. To brzmi bardzo trywialnie, ale wiem, że to jest najtrudniejsze, co można zrobić, i wiem, ile razy sama musiałam iść pod górkę, żeby mimo wszystko iść swoją drogą.

A jako kobieta-matka...?

M.W.: - Och! To jest najtrudniejsza rola, jaką można pełnić w życiu i nie ma takiego szczytu ośmiotysięcznego, który mógłby się z tym równać. Nie ma nic trudniejszego niż macierzyństwo. Mówię to z pełną odpowiedzialnością, składając hołd wszystkim matkom. Sto razy bardziej wolałabym wejść i zejść z Everestu niż negocjować z moim dzieckiem to, żebym mogła wyjść na taką galę wieczorem. Nie chciała mnie wypuścić, i tylko matka zrozumie, jak trudny to jest moment.

Zobacz rozmowę m.in. z Martyną Wojciechowską i Anitą Werner:

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Martyna Wojciechowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy