Wojciechowska walczy o córkę
Martyna Wojciechowska (38 l.) wiele razy udowodniła, że potrafi walczyć. Teraz próbuje uratować córkę, by jak inne 6-latki, nie musiała zasiąść w szkolnej ławie.
Tylko 2,5 miesiąca - tyle zabrakło, by Marysia (5) mogła cieszyć się beztroskim dzieciństwem. Córka Martyny Wojciechowskiej urodziła się 17 kwietnia 2008 r. , a Ministerstwo Edukacji Narodowej przewiduje, że dzieci urodzone w pierwszym półroczu 2008 r. obowiązkowo zasiądą w szkolnych ławach w 2014 r.
"Nie sądzę, by wysłanie sześcioletniego dziecka do szkoły było mądrym rozwiązaniem. Czemu to ma służyć?" - zastanawia się zbulwersowana Martyna.
Dziennikarka nie zamierza w tej sprawie złożyć broni. Wspólnie z innymi artystami i pedagogami zwróciła się niedawno do rządu, by wycofał się z tego pomysłu.
Sama miała beztroskie dzieciństwo. Chodziła do przedszkola tylko dwa tygodnie. Kiedy okazało się, że nie potrafi dostosować się do grupy i stale płacze, jej mama Joanna postanowiła, że córka pojawi się w placówce dopiero w zerówce.
Marysia do przedszkola też poszła później, mając 3,5 roku. "Przy pierwszym podejściu zauważyłam, że jeszcze się tam nie odnajduje. Tyle przed nią pracy i wysiłku, że chciałabym, by czas beztroski trwał jak najdłużej" - mówi Wojciechowska.
Dziewczynka jest bardzo zżyta z mamą. Ta nie chce niczego przyspieszać, dlatego w egzotyczne podróże córeczki na razie nie zabiera. "Uważam, że na różnice stref czasowych i zmiany flory bakteryjnej przyjdzie jeszcze czas" - mówi.
Martwi się jednak, że pewne zasady, które wpaja córce, nie przystają do dzisiejszego świata - gdy ktoś w przedszkolu powie jej coś niemiłego, wtedy obie siadają i o tym rozmawiają.
"Nie da się dzieci uchronić przed światem zewnętrznym, ale trzeba im pomóc nauczyć się radzić sobie z nim. Najważniejsze to obserwować swoje dziecko i pozwalać mu się rozwijać w takim tempie, jakiego potrzebuje" - tłumaczy.
Na razie nie ma złudzeń, że na siedzenie w ławce dla Marysi jest zdecydowanie za wcześnie.
Iza Kraft
24/2013