"Wojewódzki nie ma szans na rolę Hamleta"
W sobotę, 6 marca, na deskach teatru "6. Piętro" odbędzie się premiera komedii Woody'ego Allena "Zagraj to jeszcze raz, Sam" w reżyserii Eugeniusza Korina. Zobaczcie, co twórca powiedział o przedstawieniu i pomyśle obsadzenia w głównej roli showmana Kuby Wojewódzkiego.
PAP Life: - Z czym zetkniemy się w tym przedstawieniu?
Eugeniusz Korin: - W tej sztuce przeplatają się po mistrzowsku wszystkie najważniejsze tematy i fascynacje Allena. Będzie więc o kobietach, o mężczyznach, o nieporozumieniach, o miłości, która bez seksu nie ma pieprzu, o seksie, który bez miłości nie ma uczucia, o kinie, o muzyce, etc.
PAP Life: - Pamięta Pan moment, w którym zaproponował Pan Michałowi Żebrowskiemu obsadzenie Kuby Wojewódzkiego?
E.K.: - O tak. Najpierw było krótkie milczenie w słuchawce. A potem Michał stwierdził, że to super pomysł.
PAP Life: - A jak Pan po tych dwóch miesiącach prób teraz uważa?
E.K.: - Myślę, że obsadzenie Kuby to był strzał w dziesiątkę. Bardzo odpowiada temu, czego wymaga ta rola. Podszedł do tego bardzo profesjonalnie. Rozgryzał ten fach. A robił to bardzo metodycznie. Jest piekielnie odpowiedzialnym człowiekiem i według mnie jest aktorem z dużą perspektywą rozwoju. Oczywiście proszę pamiętać, że nie obsadziłem go jako aktora, obsadziłem go do tej konkretnej roli i uważam, że sprawdził się w niej jako aktor. Jego sposób bycia, myślenie o sztuce, miłości, seksie bardzo się pokrywa z allenowskim. Jeśli ktoś chce zobaczyć Kubę w roli Hamleta to myślę, że nie ma na to szans. Kuba przyjął naszą propozycję, bo nie musiał zmieniać siebie od wewnątrz, a inne role tego wymagają.
PAP Life: - Grał siebie, a raczej bohatera, który jest do niego bardzo zbliżony. Czy w związku z tym dodawał coś od siebie?
E.K.: - Nie. Przyjął całkowicie profesjonalną postawę wobec tekstu. Ewentualnie mogliśmy wspólnie poprawiać scenariusz, ale w przedstawieniu nie ma żadnych momentów, kiedy Kuba dodaje coś od siebie.
PAP Life: - Często podkreśla Pan, że to będzie najbardziej filmowy spektakl. Dlaczego?
E.K.: - Sama sztuka jest o filmie. Główna postać jest zafascynowana kinem i postacią Bogarta. Bardzo często wyobraża sobie sytuacje życiowe, tak jakby były one zagrane w filmie gatunku. Bardzo często scenki są przepuszczane przez wyobraźnię głównego bohatera - krytyka filmowego. Dodatkowo kilkakrotnie w trakcie przedstawienia pojawią się sekwencje filmowe. Kiedy szukaliśmy z Michałem tekstu na naszą pierwszą premierę zależało nam, żeby była to sztuka, która, jak w soczewce, koncentrowałaby to wszystko, co dla nas jest ważne. A mianowicie formę bardzo wyrazistą, wspaniale zarysowaną. W "Zagraj to jeszcze raz, Sam" mamy do czynienia z formą pastiszu filmowego. To tekst, który daje ładunek pozytywnej energii. Mówi o życiu rzeczy proste, ale szalenie potrzebne, np. że każdy tylko wtedy jest kimś ciekawym, kiedy jest sobą, że miłość i seks to rzeczy nierozdzielne i bez nich trudno żyć na świecie, o tym, że życie składa się z ciągu porażek, ale czasami zdarzają się zwycięstwa.
PAP Life: - Czyli widzowie mają nastawiać się na zabawę...
E.K.: - Anglicy mają na to świetne słowo: entertainment ("zabawa"). Według mnie, w teatrze zawsze najważniejsza jest zabawa, która nie koniecznie ma związek ze śmiechem. Chodzi o to, żeby dostarczać widzowi dużą dawkę energii, podnosić go na duchu. Mam nadzieję, że każdy wyjdzie z dużą dawką energii po obejrzeniu naszego przedstawienia.
Rozmawiała: Agnieszka Saracyn-Rozbicka