Wściekła Gessler wrzeszczała przed wejściem. Dantejskie sceny w brudnym lokalu zaskoczyły nawet ją
Magda Gessler (70 l.) w ostatnim odcinku "Kuchennych rewolucji" postawiła twarde ultimatum. Restauratorka była o krok od podjęcia radykalnej decyzji i zmiany restauracji. Choć właściciel lokalu zawiódł ją aż trzykrotnie, Gessler zrobiła dla niego znacznie więcej niż zakładał program.
Magda Gessler słynie z nieustępliwego charakteru i nierzadko wulgarnego słownictwa. Gospodyni "Kuchennych rewolucji", która na metamorfozach lokali gastronomicznych zjadła zęby, nierzadko traci cierpliwość podczas starć z krnąbrnymi, opornymi na zmiany właścicielami. Tym razem Gessler trafiła na 42-letniego Pana Tomasza, który od 12 lat prowadził lokal "Hot Devil Pizza" w Łodzi. Mężczyzna pomimo szczerych chęci i zaangażowania, nie był w stanie wygenerować zysków.
Pan Tomasz otwierając swój biznes, był święcie przekonany, że dogodna lokalizacja w pobliżu ruchliwej ulicy zapewni stały napływ klientów. Wyliczył, że każdego dnia przez okolicę przewija się kilka tysięcy ludzi. Niestety czekało go wielkie rozczarowanie.
"Zrobiłem analizę ilościową, ile osób przetacza się przez to miejsce (...). Wyliczyłem sobie, że w ciągu doby przewija się tutaj 4000 osób, więc na pewno ktoś musi wejść. Okazało się, że i tak nikt nie wchodzi do tego lokalu" - mówił właściciel w ostatnim odcinku "Kuchennych rewolucji".
Wizyta Magdy Gessler w "Hot Devil Pizza" rozpoczęła się od spięcia: "Diabeł i syf przed wejściem. Ktoś tu się mocno postarał, żeby odstraszyć gości" - stwierdziła restauratorka jeszcze przed przekroczeniem progu lokalu.
Na domiar złego, szybko przekonała się, że wejście do środka wcale nie należy do łatwych. Drzwi prowadzące do wnętrza restauracji ledwo się otwierały.
"Ale u państwa śmierdzi. Jest potwornie brudno, więc ja nie wiem, czy mogę wejść. Może ja tu zacznę tę rewolucję, na zewnątrz, na krzesełku? To jest nie do wytrzymania" - oświadczyła zdegustowana Gessler.
Magda Gessler ze względu na odór dobiegający z wnętrza restauracji, nie zgodziła się na wejście do środka. Celebrytka nie mogła przecież pozwolić na to, aby burza jej loków przesiąkła nieprzyjemnymi zapachami. Restauratorka ustawiła krzesło przy otwartych drzwiach i stamtąd prowadziła rozmowę z właścicielem i obsługą.
"To jest miejsce, do którego nawet się nie wchodzi, bo drzwi są zepsute. A wnętrze jest takie, że praktycznie go nie ma. Wygląda to jak miejski kibel" - oznajmiła bezlitośnie.
Później było tylko gorzej, Gessler mocno skrytykowała właściciela za wybór nazwy, w której pojawia się diabeł: "Pan sobie jaja robi? Dlaczego diabeł w nazwie, jeśli wiadomo, że to nic dobrego nie przyniesie?" - krzyczała rozwścieczona celebrytka.
Na koniec w typowy dla siebie sposób Gessler opuściła lokal, przy okazji tłukąc kilka talerzy. Zespół został zobowiązany do gruntownego posprzątania całej restauracji.
Niestety następnego dnia okazało się, że nie wszystkie przestrzenie zostały należycie wypucowane: "Tu nawet la cucarache (karaluchy - red.) gubią nogi, bo się przylepiają do tego smrodu i brudu" - wrzeszczała wyprowadzona z równowagi Magda Gessler.
Dopiero za trzecim podejściem ekipa należycie wywiązała się ze swojego zadania. I choć pracownicy zapomnieli o naprawieniu trzeszczących drzwi, restauratorka zgodziła się na kontynuację współpracy. Nazwę lokalu zmieniono na "Przystanek Italia". Metamorfoza wnętrz oraz wprowadzenie do jadłospisu nowych dań to jednak nie wszystko, co Gessler miała do zaoferowania restauracji.
Restauratorka zlitowała się nad słabo prosperującym lokalem i dlatego obiecała, że produkcja programu ufunduje właścicielowi klimatyzację. Wcześniej mężczyzny nie było stać na zakup i instalację urządzenia. Dotychczas w "Kuchennych rewolucjach" jeszcze nikt nie mógł liczyć na tak drogi prezent ze strony stacji telewizyjnej. Gospodarz nie krył radości: "To wspaniały prezent. Jakby nie zasłużyliśmy" - mówił zaaferowany.
Zobacz też:
Magda Gessler w grobowym nastroju. Zapłakana przekazała smutne słowa
Tak wygląda dom Gessler. Intensywne barwy, osobliwe obrazy i wielki piec na środku jadalni
Gessler zabalowała na ślubie "drugiej córki". Tak skomentowała weselne jedzenie