Wściekła Koroniewska dała się ostro ponieść emocjom: "Nic a nic mnie to nie obchodzi"
Joanna Koroniewska (45 l.) 11 lat temu pożegnała się z ekipą serialu „M jak miłość” i postacią Małgorzaty. Scenarzyści zostawili jednak furtkę, wysyłając Mostowiakównę do USA. Dzięki temu plotki o rzekomych planach przywrócenia wątku Gosi wracają dość regularnie. Koroniewska najwyraźniej ma już powyżej uszu pytań o swoją ewentualną przyszłość w telenoweli. Ostatnio nie stroniła od mocnych słów.
Joanna Koroniewska przez 13 lat wcielała się w postać Małgorzaty Mostowiak, najmłodszej córki Barbary i Lucjana. Kiedy w 2013 roku postanowiła rozstać się z serialem „M jak miłość”, scenarzyści wygasili wątek jej bohaterki, wysyłając ją na leczenie do Stanów Zjednoczonych.
To dla aktorki czytelny sygnał, że droga do ewentualnego powrotu nie została zamknięta. Ekipie zaś stwarza różne możliwości. W grę wchodzi wariant przywrócenia wątku z tą samą lub inną aktorką, albo przypomnienia go bez pokazywania bohaterki. Takie rozwiązanie zostało już zastosowane, gdy Małgorzata przyjechała na pogrzeb Tomka. Widzowie nie zobaczyli jednak jej twarzy.
Od tamtej pory regularnie krążą plotki o rzekomych planach powrotu Koroniewskiej na plan telenoweli. Aktorka z podziwu godną cierpliwością uprzejmie na nie odpowiadała, jednak ostatnio najwyraźniej uznała, że ma dość rozmów na ten temat.
Trudno się dziwić. Od jej odejścia z serialu minęło 11 lat, a Koroniewska zmieniła nieco ścieżkę kariery, koncentrując się głównie na teatrze i prowadzeniu wraz z mężem, Maciejem Dowborem, popularnego podcastu „Domówka u Dowborów”. Tym razem, nie da się ukryć, oliwy do ognia dolali producenci, zamieszczając na oficjalnego stronie internetowej „M jak miłość” następujący wpis:
„Zagadka zaginięcia Małgosi Mostowiak (Joanna Koroniewska), najmłodszej córki Mostowiaków, do dziś pozostaje niewyjaśniona. Ze Stanów Zjednoczonych, gdzie podobno aktualnie mieszka, co jakiś czas docierają sprzeczne sygnały na temat ukochanej „Myszeczki“ Lucjana. Jedno wiadomo na pewno: Małgosia żyje. Któregoś dnia zapewne wróci do domu. Pytanie tylko, czy z twarzą Joanny Koroniewskiej?".
Podczas internetowej rozmowy Koroniewskiej z fanami padło pytanie, jak zareagowałaby, gdyby Małgorzatę zagrał ktoś inny. Aktorka wyraźnie dała do zrozumienia, co sądzi o „M jak miłość”, a szczególnie o tym, z jaką wytrwałością producenci podpierają się jej nazwiskiem. Jak wyznała:
"Nic a nic mnie to nie obchodzi. I myślę, że nikt nie będzie mnie pytał o pozwolenie. Mało tego, tak długo wykorzystywano moje nazwisko do insynuacji na ten temat, że to już wszystkim się znudziło, nawet fanom serialu. Temat zamknięty dla mnie od dawna” - ostro odpowiedziała gwiazda.
Oficjalnym powodem rozstania Koroniewskiej z „M jak miłość” była chęć skupienia się na rodzinie. Jak wyjaśniła w „Vivie”: "Wiedziałam, że model rodziny, w którym oboje pracujemy i mamy nienormowany czas pracy, na pewno się nie sprawdzi. To był mój wybór”.
W wywiadzie udzielonym rok temu Pomponikowi aktorka subtelnie dała do zrozumienia, że za jej decyzją kryły się także inne powody: „Ja nie odeszłam, bo miałam taką fanaberię, ja odeszłam, bo byłam bardzo zmęczona tym rodzajem pracy i dalej jestem”.
O warunkach pracy na planie „M jak miłość” plotkuje się od dawna. Konkretnie odkąd Kacper Kuszewski wytknął produkcji serialu łamanie praw pracowniczych: "Ekipa dowiaduje się z dwu-, trzytygodniowym wyprzedzeniem, że nikt za miesiąc nie pracuje i nikt nic nie zarobi (…) Od wielu lat zastanawiam się, jak to jest możliwe i jak to może być legalne” - wyjawił w rozmowie z Plejadą.
Z Kuszewskim zgodziła się Olga Frycz, która dodatkowo zwróciła uwagę na panującą na planie gęstą atmosferę i wrzaski.
Zobacz też: