Wygrała 100 tys. zł. Już wie, na co przeznaczy większość kwoty [POMPONIK EXCLUSIVE]
Vanessa Aleksander od tygodnia jest dumną posiadaczką Kryształowej Kuli. Wraz ze statuetką dostała także nagrodę pieniężną w wysokości 100 tys. zł. W rozmowie z Pomponikiem zdradziła, jakie ma plany wobec tych pieniędzy i ile tak naprawdę jej zostanie po potrąceniu podatku.
15. edycja "Tańca z gwiazdami" to już historia. W niedzielę, 17 listopada, odbył się wielki finał, podczas którego poznaliśmy zwycięzcę, a właściwie zwyciężczynię, którą okazała się Vanessa Aleksander. Niestety, bardzo szybko radość z wygranej przesłoniły problemy zdrowotne aktorki. Gwiazda tuż po ogłoszeniu wyników źle się poczuła, a na miejsce została wezwana karetka.
Na szczęście wskazówki lekarzy i kilkudniowy odpoczynek zadziałały, dzięki czemu po niecałym tygodniu Vanessa stanęła na nogi i nie tylko mogła wrócić do pracy, ale także w weekend pojawiła się w studiu "halo tu polsat".
Nam udało się porozmawiać z aktorką za kulisami programu. Oto co zdradziła nam o nagrodzie
Zwycięstwo w "Tańcu z gwiazdami" to nie tylko prestiż, ale także Kryształowa Kula na pamiątkę i nagroda pieniężna w wysokości 100 tys. zł. Zapytaliśmy aktorkę, na co przeznaczy te pieniądze. Jak się okazuje, najprawdopodobniej pieniądze pomogą jej spełnić marzenie o większym mieszkaniu. Obecnie bowiem mieszka w kawalerce, w której nie ma zbyt wiele miejsca, przez co jej Kryształowa Kula stoi na... blacie kuchennym.
"Jeszcze się nad tym dobrze nie zastanowiłam, ale bardzo mi się marzy zainwestowanie w troszkę większe mieszkanie, w którym będzie trochę więcej półek, a nie tylko blat kuchenny" - wyznała nam.
W rzeczywistości aktorka będzie musiała jeszcze zapłacić 10% podatku od wygranej, zatem finalnie kwota będzie nieco niższa, ale, jak przyznała w rozmowie z nami, była tego świadoma, tak samo jak faktu, iż musi się także rozliczyć ze swoim agentem.
Jednak finalnie i tak jest bardzo zadowolona i pieniądze bardzo jej się przydadzą.
Zobacz też:
Zakościelny i Janicka oficjalnie potwierdzili nowinę. Tego nikt nie przewidział, że to nie plotki
