Wygrała popularny program w TVN. Teraz ujawniła, ile jej zapłacono
Magdalena Lubacz (30 l.), używająca na co dzień pseudonimu Maluba, zaistniała w show biznesie dzięki 3. edycji „Projektu Lady”. Potrafiła wykorzystać zdobytą w programie popularność. Spełnia się jako influencerka, wokalistka, a od pewnego czasu także jako zawodniczka MMA. Zasłynęła rzadko spotykaną otwartością w poruszaniu tematów, które nie tylko w show biznesie uchodzą za tabu. Czyli dotyczących zarobków...
Dla Magdaleny Lubacz, znanej w mediach jako Maluba, przepustką do show biznesu okazało się zwycięstwo w 3. edycji programu „Projekt Lady”.
Od tamtej pory wiele się w jej życiu pozmieniało. Rozpoznawalność, uzyskaną w „misyjnym” show TVN-u, w którym zagubione wizerunkowo dziewczęta poznają tajniki savoir vivre’u, wykorzystała zakładając własną firmę i rozwijając działalność influencerską. Ma zresztą więcej pasji.
Z czasem postanowiła spróbować swoich sił w branży muzycznej oraz sporcie. Jej debiut na gali MMA zakończył zwycięstwem nad Wiolą Kotelecką.
Maluba jest bardzo aktywna w mediach społecznościowych, gdzie zasłynęła poruszaniem kwestii powszechnie uważanych za skomplikowane. Czyli jednego z największych tabu show biznesu i nie tylko: pieniędzy.
Podczas, gdy większość celebrytów, zapytanych o swoje zarobki, a nawet mierząc się z popularnym ostatnio pytaniem, jaką kwotę uważają za niezbędną do tak zwanego godnego życia, lawiruje i unika odpowiedzi, Maluba, jak z rękawa, sypie konkretnymi kwotami.
W rozmowie z Pomponikiem ujawniła, ile dostała od TVN-u za udział w „Projekcie Lady”. Jednak, jako osoba oblatana w świecie finansów, podkreśla, że to były stawki sprzed 6 lat:
„Nagroda główna to stypendium językowe o wartości 70 tys. zł. Za odcinek dostawałyśmy chyba z 500 czy 600 złotych. Ja na „Projekcie Lady” za wszystkie odcinki, w których byłam, zarobiłam około 5-6 tysięcy. To były zarobki w 2018 roku, teraz jest inflacja. Nie mam problemu z tym, żeby mówić o pieniądzach, żeby mówić o tym, co tak naprawdę każdy z nas ma w swojej głowie. Jeszcze bardziej będę to wszystko demaskować, bo będę chciała też powiedzieć młodym dziewczynom, jak to jest, jak się przyjeżdża do Warszawy, dużego miasta. To nie jest tak kolorowo, że dziewczyna zostaje influencerką, dostaje mnóstwo współprac, wyjeżdża za granicę, pływa jachtami…. Nie!"
Maluba, czego sama nie kryje, jest dobrze zorientowana w stawkach wypłacanych przez TVN. Jej wiedza wykracza poza program, w którym brała udział. Jak tłumaczy w rozmowie z Pomponikiem, wynagrodzenie jest tylko jedną, i to wcale nie najważniejszą, zaletą udziału w programie typu reality show:
„Uczestnicy „Hotelu Paradise” dostawali w pierwszym sezonie 2 tys. złotych za cały sezon. Teraz, podejrzewam, jest to o wiele więcej. Mam wielu znajomych z pierwszego sezonu i oni mi to powiedzieli. A ja mówię dalej, bo mogę, bo nie obowiązuje mnie żadna umowa. Ale telewizja robi z nich gwiazdy. Obstawiam, że mogą być programy telewizyjne, w których nie dostaje się żadnych pieniędzy”.
Maluba nie ukrywa dumy z tego, że potrafiła dobrze wykorzystać otrzymaną szansę. Jak zapewnia, w swojej firmie, którą prowadzi z narzeczonym, skrupulatnie przestrzega prawa, chociaż, kiedy przychodzi do płacenia podatków i składek ubezpieczeniowych, bywa to bolesne.
Zobacz też:
Patrycja Wieja: Co słychać u pierwszej zwyciężczyni polskiego "Projektu Lady"?
Gwiazda "Projekt Lady" i Tomek Lubert w duecie. Maluba zaprosiła gwiazdy "Warsaw Shore"