Wyjawił prawdę o sylwestrowych stawkach największych gwiazd. Nie jest tak, jak wszyscy myśleli
Zbliża się koniec roku, a co za tym idzie, wielkie sylwestrowe koncerty z udziałem popularnych gwiazd. Czy wokaliści faktycznie mogą liczyć na tak wielkie kwoty, o jakich od lat mówi się w kuluarach? Menadżer gwiazd postanowił rozwiać wątpliwości i zdradzić ludziom, jak naprawdę wygląda sytuacja polskich artystów. Nie jest tak, jak wielu myślało...
Sylwestrowe imprezy cieszą się niezmienną popularnością. Widzowie chętnie włączają telewizory zarówno podczas hucznego świętowania, jak i skromnego celebrowania w rodzinnym gronie. Nie da się ukryć, że część gwiazd wykorzystuje okazje, by pokazać się szerokiej publiczności, uznając noc z 31 grudnia na 1 stycznia za obowiązkowy czas swojej pracy. Przez to powstało już wiele żartów, np. o "odmrażaniu" Maryli Rodowicz, a także legendy o bajońskich sumach, które wpadają na konta... Czy gwiazdy rzeczywiście mogą liczyć na spore wynagrodzenie?
Menadżer gwiazd - a dokładnie grupy Feel, na prośbę Plotka uchylił rąbka tajemnicy: "Standardowo jest to podwójna stawka koncertowa. Tak się przyjęło. Oczywiście są odstępstwa od tej normy, ale to jest rzadkość. Moim zdaniem podwójna stawka koncertowa to uczciwa cena" - zapewnił.
Za koncert grupy Feel w pełnym składzie trzeba zapłacić 55 tysięcy złotych, jednak nietrudno zauważyć, że taki występ wymaga zaangażowania wielu muzyków. Wygląda na to, że te gwiazdy, które występują solo, w zależności od swojej popularności, mogą być w dużo gorszej sytuacji finansowej...
Mimo to są takie nazwiska, które zawsze mogą liczyć na nagrodzenie wynoszące blisko 100 tysięcy. Mówiła o tym Doda. Na nasze pytanie, czy podczas wydarzeń tego typu da się zarobić milion lub dwa, odpowiedziała bez ogródek.
"Telewizja już nie płaci takich stawek. Po pierwsze dlatego, że mają jakby zupełnie inną sytuację na rynku od wielu lat. Wszystko się zamyka w 100 tys. max. Jak ktoś gada takie głupoty, to kłamie" - zapewniła wokalistka w rozmowie z Pomponikiem.
W zeszłym roku TVP podobną kwotę postanowiło zapewnić tylko dwóm gwiazdom: Edycie Górniak i Maryli Rodowicz. Tak przynajmniej wynika z wypowiedzi osoby z produkcji.
"Edyta jako jedna z pierwszych podpisała umowę. Jak co roku mogła liczyć na gwiazdorskie warunki, ale też na bardzo wysoką stawkę. Podczas koncertu będzie miała dwa wyjścia, oba z Allanem i zgarnie za nie 100 tysięcy złotych. Allan będzie miał osobne wynagrodzenie, więc całe 100 tysięcy pójdzie na konto diwy. Taką samą stawkę w tym roku dostanie tylko Maryla" - zdradzał informator Pudelka.
Czytaj też:
Syn Maryli Rodowicz musiał zamknąć lokal. Tym się teraz zajmuje
Maryla Rodowicz wystąpi na sylwestra, ale ma warunek. Wyłożyła kawę na ławę
Edyta Górniak podzieliła się zaskakującym wyznaniem. "Robiłam to w dyskrecji"