Wykonawczyni hitu lata wypiera się sekstaśmy
Carly Rae Jepsen, której piosenka "Call Me Maybe" podbiła już listy przebojów na całym globie, przerwała milczenie i skomentowała doniesienia o istnieniu rzekomego wideo z zapisem swoich miłosnych igraszek.
26-letnia Kanadyjka w parę miesięcy zatrzęsła rynkiem muzycznym na całym świecie. Jej skoczny, bezpretensjonalny singiel robi furorę nie tylko w nadmorskich kurortach, a liczbę odtworzeń towarzyszącego mu teledysku liczy się już na YouTubie w setkach milionów.
Zawodowe sukcesy Carly zupełnie przyćmiła jednak ostatnio plotka o krążącym w sieci filmie dokumentującym jej łóżkowe przygody. Aferę rozpętał popularny za oceanem Perez Hilton, który umieścił na swoim blogu kadry z pikantnego nagrania, na których widać m.in. wokalistkę w trakcie seksu oralnego.
Sama gwiazdka zareagowała szybko i zdecydowanie, oczywiście podważając wiarygodność taśmy. "Dowiedziałam się, że ktoś wrzucił do sieci sekswideo, podając się za mnie. To absurd! Oczywiście, że to nie jestem ja" - napisała na swoim profilu na Twitterze. A jednak lawina już ruszyła i tysiące internautów przeczesują właśnie internet, chcąc się o tym przekonać na własne oczy.
Niezależnie od tego, czy filmik jest prawdziwy czy też nie, jednego możemy być pewni: ta afera z pewnością bardziej Carly pomoże niż zaszkodzi. Przykłady wielu weteranek celebryckiego światka (by wymienić choćby ich królową Kim Kardashian) pokazują, że to wciąż najskuteczniejsza trampolina do sukcesu i niezawodna przepustka do rubryk plotkarskich.