Wypadek odmienił życie Gienka Loski
"Piłem namiętnie i tylko w tym widziałem sens", wspomina w rozmowie z SHOW 36-letni uczestnik "X Factora" Gienek Loska . Jeden dzień zmienił wszystko...
Zanim znalazł się w popularnym programie, codziennie występował na ulicach Krakowa, Wrocławia, Warszawy. "Tam nie ma ściemy. Stoisz i grasz. W dodatku każdy może włożyć rękę do futerału i wyciągnąć ci kawał kasy", mówi.
Aby odmienić swój los, w zeszłym roku próbował szans w "Mam talent". Nie spodobał się jury. "Jesteś wielkim znakiem zapytania. Bo wychodzi facet, który mówi tak, jakby miał śpiączkę...", usłyszał od Kuby Wojewódzkiego. Odpowiedział spokojnie: "Panie Kubo, tobie trzeba dać relanium, byś tyle nie gadał". Publiczność pękała ze śmiechu. Gdy nie przeszedł do kolejnego etapu, wrócił na ulicę.
Naprawdę to lubił. Denerwował się tylko, gdy ludzie brali go za lumpa, który zbiera na flaszkę. Albo wrzucali mu do futerału jointa zamiast pieniędzy. Zdarzało się, że krzyczał, iż uczciwie zarabia dla rodziny: żony Agnieszki i córeczki Alesi (4,5 l.).
"Bo z kasą u nas było krucho. Czasem mówię ludziom: dziś zbieram na pralkę. Innym razem, na telefon", opowiada.
Miał 17 lat, gdy w latach 90. przyjechał z Białorusi do Polski. Jego zespół Seven B. zagrał parę koncertów. Po kilku dniach planowali wracać, ale dni przeciągnęły się w tygodnie, miesiące, w końcu lata. Na wakacje w 1995 roku Gienek pojechał z kumplem Makarem do Zakopanego. Grali na Krupówkach i codziennie sprzedawali dziesiątki płyt Seven B. To były rockandrollowe czasy.
"Piłem namiętnie i tylko w tym widziałem sens", wspomina. Nocował u kumpla w akademiku, w piwnicy, nawet w przydrożnym rowie. Któregoś dnia pijany spadł ze schodów. Rozbił głowę na tyle poważnie, że musiał przejść skomplikowaną operację neurochirurgiczną. Wrócił na Białoruś.
"Siedzałem tam rok, kompletnie przerażony. Czułem się kaleką. I piłem jeszcze więcej. Chciałem udowodnić sobie, że jestem tym samym facetem, który jara fajki na scenie podczas długich gitarowych solówek", tłumaczy.
Po drugiej operacji znów mógł grać koncerty. Koledzy postawili jednak warunek: koniec z piciem. Udawał przed nimi, że chodzi na spotkania AA, a w butelce ma karmi (w rzeczywistości wlewał tam mocny alkohol). "Czasem miałem trzy dni opamiętania. Potrafiłem się przeżegnać przed kościołem i magicznie myślałem, że od tego stanę się lepszym człowiekiem", mówi. Uratowała go miłość.
Agnieszkę poznał pod koniec 2003 roku na koncercie w Ostrowie Wielkopolskim. Po miesiącu się oświadczył, pół roku później byli już po ślubie. "Małżeństwo nie było celem mojego życia, a już na pewno nie z rockandrollowym muzykiem. Ale życie lubi robić niespodzianki," opowiada SHOW Agnieszka Loska.
W marcu 2005 roku Gienek napił się po raz ostatni. "Żona nie naciskała, bym zerwał z nałogiem. Ale w pewnym momencie postawiła twarde warunki. Poza tym dojrzałem, i tyle!". Po tygodniu trzeźwość zaczęła mu się podobać. Znów pamiętał, co robił dzień wcześniej. Polubił swoje nowe życie i... rolę ojca. O córeczce opowiada pięknie:
"Alesia to aureolka na portrecie małżeńskim, słoneczko i cudowności nasze". Mówi się o nim, że jest naiwny i szczery jak dziecko. Po wypadku stracił słuch w jednym uchu, wolniej myśli, gorzej kojarzy fakty z przeszłości, myli daty. Nie potrafi wkuć na pamięć słów piosenki. Zawsze je zmienia, by utożsamić się z tekstem. Dopiero wtedy potrafi zaśpiewać.
Buntuje się, gdy dziennikarze przypinają mu łatki, nazywając "nowym Ryśkiem Riedlem". On jest sobą.
"Wiem, że śpiewam dziarsko i wiem, że to się podoba", dodaje. Wywiadów udziela niechętnie. Wyjątek zrobił dla "Twojego STYLU" - 14 czerwca ukaże się magazyn z niezwykle szczerą rozmową z Gienkiem. Wcześniej, już 5 czerwca, dowiemy się, czy wygrał pierwszą polską edycję "X Factor".
Iwona Zgliczyńska
(nr 11)