Wzburzona Kurska zaprzecza doniesieniom o swoich zarobkach. Wydała oświadczenie
Joanna Kurska miała zarobić w Telewizji Publicznej blisko 1,5 mln złotych. Razem z mężem, Jackiem Kurskim, który był prezesem TVP dostali łącznie 6 mln złotych. Była szefowa "Pytania na śniadanie" jest oburzona tymi informacjami. Zaprzecza, jakoby tyle zarabiała.
Informacje o Bizancjum w TVP wstrząsnęły mediami. Z publicznych pieniędzy wypłacano ogromne kwoty zatrudnionym w telewizji osobom. Z ujawnionych danych wynika, że pracownicy "Wiadomości" tylko w ostatnim roku pobrali z kasy publicznej telewizji miliony złotych. Michał Adamczyk w okresie od 25 kwietnia do 31 grudnia zarobił łącznie ponad 1,5 mln złotych. Nie wiele mniej miała otrzymać Danuta Holecka. Pod lupę wzięto też wynagrodzenie żony Jacka Kurskiego, która przez kilka miesięcy była szefową "Pytania na śniadanie".
Joanna Kurska przez kilka miesięcy pracy w Telewizji Polskiej miała zarobić 1,5 mln złotych. Jak wyliczył Onet, żona Jacka Kurskiego musiała dostawać około 117 tys. zł miesięcznie. Sama zainteresowana oburzyła się na te doniesienia. Postanowiła sprostować przedstawione informacje. W mediach społecznościowych zamieściła oświadczenie.
"W związku z uporczywie powielanymi w przestrzeni publicznej kłamstwami, jakoby "żona Jacka Kurskiego zarabiała 117 tysięcy złotych miesięcznie", w tym przez polityka, który od 5 lat nie potrafi wytłumaczyć się z podejrzanych dziesiątek milionów złotych, tyle że na koncie własnej żony - stanowczo im zaprzeczam. Ani jako dyrektor programowa TVP, ani jako producent PnŚ nie miałam takiej pensji. Moje wynagrodzenie było zawsze zgodne z widełkami siatki wynagrodzeń pracowników TVP. Nie zarabiałam nigdy więcej niż moi poprzednicy. Jako dyrektor programowa zarabiałam 23 tysiące złotych brutto miesięcznie, tyle ile zarabiał mój poprzednik Sławomir Zieliński. Swoją drogą ciekawe, ile teraz zarabia ponownie na tym samym stanowisku. Sławku, może odpowiesz, jaki masz kontrakt?" - napisała Kurska.
Joanna Kurska napisała tylko o średnim miesięcznym wynagrodzeniu, które jej zdaniem nie wynosiło 117 tys. zł. Nie odniosła się do informacji o całej kwocie, jaką dostała z TVP, a w której mogły znaleźć się nagrody i bonusy.
Dodatkowo Kurska twierdzi, że pracowała na rzecz TVP jako dyrektor marketingu i nie wzięła za to żadnych pieniędzy.
"Co więcej, wraz z funkcją dyrektora programowego pełniłam obowiązki dyrektora marketingu TVP, za co nie pobrałam żadnego dodatkowego wynagrodzenia. Czyli byłam podwójnym dyrektorem na jednej pensji. Jako producent PnŚ również zarabiałam tyle, ile zarabiają producenci wg regulaminu wynagrodzeń, tj. 12 tysięcy brutto tzw. podstawy, plus 36 tysięcy brutto honorarium za produkcję 30 wydań PnŚ w miesiącu. Czyli na rękę około 800 złotych dziennie za najchętniej oglądany śniadaniowy program live. To są oczywiście bardzo wysokie zarobki, ale adekwatne do sukcesu rynkowego i ponoszonej odpowiedzialności. Najwyraźniej chodzi o to, że nikt z prawicy nie może pracować i zarabiać oraz odnosić sukcesów" - pisze oburzona Kurska.
Joanna Kurska żąda sprostowania, a w przeciwnym razie wkroczy na drogę sądową.
Zobacz także:
Sowite zarobki żony Kurskiego. Nawet sześciocyfrowe kwoty w miesiącu dostawała z TVP
Już nie poprowadzi "Pytania na śniadanie"! To pierwsze zmiany za "rządów" Joanny Kurskiej
Jacek Kurski odwołany z funkcji prezesa TVP! Zastąpi go Mateusz Matyszkowicz