Z Trafankowską stworzył uwielbiany duet i nagle zapadł się pod ziemię. Postawił na zaskakujące zajęcie
January Brunov w latach 90. był gwiazdą telewizji. Pojawiał się w najpopularniejszych serialach, z Darią Trafankowską prowadził uwielbiany program, a młodzi widzowie kojarzą go z dubbingowania znanych kreskówek. Artysta nagle zniknął ze sceny i z ekranów, a duża część publiczności zastanawiała się, co się z nim stało. Po latach okazało się, że wybrał inną drogę!
January Brunov początkiem lat 90. zyskał ogólnopolską rozpoznawalność. Artysta występował w popularnych serialach, takich jak: "Tajemnica Sagali", "Plebania", czy "Samo Życie" oraz rozpoczął przygodę z dubbingiem.
Aktor spełniał się również w roli prowadzącego i w latach 1995-2000 wraz z Darią Trafankowską był gospodarzem w teleturnieju "Szalone liczby". Nie da się ukryć, że Daria i January byli ulubienicami widzów, a aktorka po wystąpieniu w show nie mogła opędzić się od kolejnych zawodowych propozycji.
Niestety całkiem inaczej potoczyły się losy Brunova. Aktor nadal próbował się i grywał w różnych produkcjach, jednak najczęściej dostawał drugoplanowe role.
Zrezygnowany coraz rzadziej pojawiał się na ekranach, a po latach wyszło na jaw, że ten spełnił się w zupełnie innej branży!
January Brunov miał dość niepowodzeń w zawodzie aktora i w 2009 roku postanowił zmienić swoje życie i wraz z żoną Anną otworzył włoską restaurację w Zalesiu Górnym, gdzie przez lata serwował odwiedzającym dania śródziemnomorskie.
Artysta nie krył, że kocha podróże na południe Europy, dlatego wybór takiej kuchni był dla niego oczywisty.
Marzenia o występowaniu na scenie okazały się jednak silniejsze i 60-latek powrócił do pracy w zawodzie. Zagrał w "M jak miłość", a także dubbinguje wiele znanych reklam.
Dziś sam żartuje, że większość osób lepiej kojarzy jego głos niż twarz!
"Zdarza się, że ludzie poznają. Ktoś kiedyś powiedział: "Ja pana skądś znam. Nie z telewizji, bo telewizji nie oglądam, ale skądś pana znam"" - czytamy jego słowa w portalu "Show News".
Przeczytajcie również:
Barciś nazywał ją najukochańszą przyjaciółką. Do dziś nie pogodził się z jej odejściem