Za błąd młodości zapłacił 10 latami udręki. Sławomir Uniatowski został wykorzystany
Sławomir Uniatowski (39 l.) jest bez wątpienia jednym z najzdolniejszych polskich wokalistów pokolenia milenialsów. W 2024 roku artysta świętować będzie 40. urodziny i 19. rocznicę nagrania debiutanckiego krążka, który... nigdy się nie ukazał. Nie jest tajemnicą, że po występie w „Idolu” (wiosną 2005 roku zajął w talent-show Polsatu drugie miejsce) Sławek przez ponad dekadę nie mógł realizować swoich muzycznych marzeń, bo – jest o tym przekonany – ktoś blokował jego karierę.
Sławomir Uniatowski był już absolwentem toruńskiego Zespołu Szkół Gastronomiczno-Hotelarskich, gdy zgłosił się do "Idola".
"Prawdą jest, że nie wyobrażałem sobie pracować jako kucharz. Moje muzykowanie to coś, co uratowało mnie przed samozagładą" - wyznał w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
Sławek od dzieciństwa marzył, by zostać piosenkarzem, a talent-show Polsatu wydał mu się idealną "trampoliną" do kariery wokalnej. Niestety, to, co wydarzyło się po finale programu, na lata zablokowało go jako artystę.
Sławek Uniatowski swe pierwsze kroki w zawodzie wokalisty stawiał, będąc licealistą. Debiutował na szkolnych apelach w repertuarze Beaty Kozidrak i zespołu Bajm. Miał 19 lat, gdy zgłosił się na casting do "Idola", ale wtedy przepadł w przedbiegach. Dopiero dwa lata później dostał się do programu i oczarował jurorów oraz - przede wszystkim - widzów. Choć nie wygrał (zwycięzcą 4. edycji show został Maciej Silski), odniósł oszałamiający sukces, zajmując 2. miejsce. Był przekonany, że spełni się jego największe marzenie, zwłaszcza że jedna z dużych wytwórni płytowych od razu zaproponowała mu kontrakt na nagranie debiutanckiego albumu.
"Bez konsultacji z prawnikami podpisałem kontrakt, który nie pozwalał mi przez dziesięć lat robić tego, co chciałem. W tym czasie wielokrotnie się poddawałem, miałem, jak każdy człowiek, momenty zwątpienia" - wyznał w wywiadzie dla "Gali".
"Bezrefleksyjnie wszystkim wierzyłem, byłem po prostu naiwny. Po "Idolu" nagrałem płytę, która ostatecznie nie wyszła. Na debiutancki album musiałem czekać trzynaście lat" - dodał.
Sławomir Uniatowski jest niemal pewny, że ktoś z niezrozumiałych względów robił wszystko, by nie zaistniał jako muzyk i wokalista. Nie wie, komu zależało na zablokowaniu mu kariery, ale jest przekonany, że skoro wyrzucono do kosza gotową płytę, którą nagrał po podpisaniu kontraktu, ten ktoś musiał być bardzo wpływowy.
"Jestem ufnym człowiekiem i wierzę, że ludzie z natury są dobrzy, ale nie każdy dobro widzi tak samo. Na początku było mi bardzo ciężko i czułem się jak dziecko we mgle. Wiele przeszedłem... Wzloty, upadki. Szkoda, że nie miałem tej wiedzy, którą mam obecnie" - powiedział w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Dopiero po latach Sławek potwierdził, że wytwórnia, z którą podjął współpracę po "Idolu", miała na niego pomysł, jakiego nie chciał zaakceptować.
"Plan na mój "sukces" wyglądał zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażałem. Jacyś obcy ludzie napisali mi piosenki, które miałem śpiewać. Zaśpiewałem i... nie dało się tego słuchać. Świat mi się zapalił pod stopami" - wyznał na łamach "Gazety Wyborczej".
Musiało minąć 13 lat, by Sławomir Uniatowski wreszcie zaprezentował światu swój drugi (pierwszy nigdy nie ujrzał światła dziennego) debiutancki album. Płytą "Metamorphosis" udowodnił, że warto było czekać, aż - jak żartuje wokalista - stanie na własnych nogach.
"Dobrze mieć 33 lata i za sobą najgorszy czas" - stwierdził w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
Sławek nie kryje, że w czasie, gdy czekał na swoje pięć minut, miał obawy, że ludzie, którzy oglądali go w "Idolu", mogą o nim zapomnieć.
"Chciałem przetrwać, ale nie kosztem zatracenia się popowej magmie" - zapewniał w rozmowie z "Galą".
Rok po sukcesie krążka "Metamorphosis", spełniło się kolejne wielkie marzenie Sławomira Uniatowskiego - dostał propozycję dołączenia do obsady serialu "M jak miłość". Okazało się, że jest nie tylko wybornym wokalistą, ale też charyzmatycznym, bardzo utalentowanym aktorem.
Pierwsze miesiące 2024 roku Sławomir Uniatowski spędzi na spotkaniach ze swą publicznością - trasa koncertowa, podczas której artysta promować będzie drugą autorską płytę "Uniatowski", obejmuje kilkanaście miast.
"To kolejny rozdział, zupełnie inny niż moje debiutanckie "Metamorphosis". Teraz wziąłem sprawy we własne ręce, wywróciłem album do góry nogami i debiutuję jako samodzielny producent i aranżer" - pochwalił się na Facebooku.
Zobacz też:
Najpierw wieści o pożarze domu, a teraz jeszcze to. Sporo go to kosztowało
Uniatowski ujawnił, jak wygląda jego dom po pożarze. Nie krył swoich emocji: "Padam na twarz"