Reklama
Reklama

Za życia dokonywał niesamowitych rzeczy. Dlaczego pochowano go dopiero trzy lata po śmierci?

Henryk Jaskuła jako pierwszy żeglarz samotnie i bez zawijania do portów okrążył Ziemię. U schyłku życia zrozumiał, że chce, by jego ciało zostało oddane nauce. Z tego powodu dopiero trzy lata po śmierci odbędą się uroczystości pogrzebowe. Z tej okazji przypominamy historię wyjątkowego mężczyzny.

Henryk Jaskuła zmarł trzy lata temu. Nie pochowano go od razu

Henryk Jaskuła miał długie życie. Zmarł 14 maja 2020 roku w wieku 97 lat. Przed śmiercią zapragnął, by jego koniec był początkiem czegoś nowego - jako uczestnik Programu Światowej Donacji oddał swoje ciało na użytek celów dydaktycznych. Po trzech latach przyszedł czas na pogrzeb.

Henryk Jaskuła zostanie pochowany na cmentarzu w Przemyślu. Uroczystość ta ważna jest dla wielu osób. To dlatego, że mężczyzna w ciągu życia cieszył się wieloma sukcesami. Jako pierwszy Polak i trzeci na świecie żeglarz samotnie i bez zawijania do portów okrążył Ziemię. Wyprawa rozpoczęła się 12 czerwca 1979 roku i zakończyła się 20 maja 1980. Trwała dokładnie 344 dni.

Reklama

Henryk Jaskuła zdobył niemożliwe. Był trzeci na świecie i pierwszy w kraju

Henryk na jachcie "Daru Przemyśla" zdobył to, co wielu uznawało za niemożliwe. Dlatego do grobu mężczyzny zostaną też włożone elementy łodzi - razem z prochami żeglarza.

Historię statku opisał w mediach Komitet Społeczny ds. upamiętnienia kpt. Henryka Jaskuły w Gminie Skawina. Jak się bowiem okazuje, po opłynięciu kuli ziemskiej "Dar Przemyśla" rozbił się u wybrzeży Kuby. Z łodzi uratowano jedynie wyposażenie. Przez wiele lat Henryk żył w przekonaniu, że ze statku nic nie zostało.

"Gdy nawiązałem kontakt z panią Wandą Śmiechowicz-Ejsmont, siostrą braci Ejsmont, znanych polskich żeglarzy, którzy w rejsie dookoła świata zatonęli u wybrzeży Argentyny [...], zdradziła mi informację, że w jej domu w Kanadzie przechowywane są niczym relikwie dwie szczapy mahoniowego drewna pochodzącego z kadłuba "Daru Przemyśla". Gdy po okołoziemskim rejsie jacht był naprawiany i szkutnik wymieniał fragmenty kadłuba, kawałki drewna wyrzucał na brzeg portowy w Gdyni. Świadkiem tego zdarzenia był mąż pani Wandy, pan Jerzy Śmiechowicz. Kierowany jakimś przeczuciem, zabrał dwa kawałki mahoniowego drewna do domu" - wyznali przedstawiciele komitetu.

"Świadom był, że te kawałki z kadłuba wraz z kapitanem Jaskułą opłynęły kulę ziemską w najdłuższym odnotowanym rejsie trwającym 344 dni. Gdy państwo Śmiechowiczowie przeprowadzali się do Kanady, pamiątkę tę zabrali ze sobą. Teraz te kawałki trafiły w moje ręce" - w komunikacie nie zapomniano o podkreśleniu zasług Henryka.

Henryk Jaskuła był nagradzany. Jego osiągnięcia były wielkie

Henryk Jaskuła za swoje osiągnięcia został niejednokrotnie nagrodzony. W 2008 roku nadano mu tytuł honorowego obywatela Przemyśla, a za rozsławienie dobrego imienia polskiego żeglarstwa i polskich stoczni w świecie, otrzymał Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Następnie, w 2013 roku nagrodzono go Super Kolosem za całokształt osiągnięć.

Wielki człowiek spoczywa dziś w spokoju - ale jego sukcesy już zawsze będą żywe, jak w dniu, gdy udało mu się osiągnąć to, co wydawało się nieosiągalne.

Czytaj też:

USA: Pościg za księciem Harrym i Meghan Markle. Taksówkarz zabrał głos

Kacper Tekieli: Niespodziewane ustalenia ws. śmierci męża Kowalczyk. Kulisy tragedii

Justyna Kowalczyk żegna męża. Jej słowa ściskają serce

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy