Zaginiecie Iwony Wieczorek: prywatny detektyw wskazuje podejrzanych
Iwona Wieczorek 16 lipca 2010 roku była widziana ze znajomymi w centrum Sopotu. Nigdy nie wróciła do domu. Wkrótce minie 13 lat od tamtej dramatycznej nocy, a jej wydarzenia nadal okryte są tajemnicą. Prywatny detektyw radzi, gdzie szukać podejrzanych
Iwona Wieczorek 16 lipca 2010 roku wybrała się ze znajomymi do sopockiego Dream Clubu, Wcześniej, należącą do Pawła P. toyotą avensis wszyscy pojechali na działkę jego babci położoną przy ul. Reja, zaopatrując się po drodze w alkohol.
Paweł P. zeznał, że ostatni raz widział Iwonę przed Dream Clubem, znajdującym się w Krzywym Domku na tak zwanym Monciaku, czyli w samym centrum Sopotu. Około godziny. 3 nad ranem pokłócona z przyjaciółką Iwona postanowiła wrócić do domu. Niecałą godzinę później rozładował się telefon, o godz. 4.12 minęła wejście nr 63 na plażę w Gdańsku Jelitkowie, gdzie zarejestrowały ją kamery monitoringu. Tam ślad się urywa.
Jak sugeruje w rozmowie z Plejadą prywatny detektyw Arkadiusz Andała, właśnie w gronie znajomych Wieczorek należy szukać tropów:
"Jej znajomi — to środowisko. Jeżeli śledczy pozwolili w pierwszych dniach, by oni ustalali wersję zdarzeń, zacierali ślady, no to potem jest ciężko to odwrócić. Tutaj dalej te sprawy są niewyjaśnione. Jeżeli ktoś nie mówi prawdy, zataja prawdę, a zalicza się do grona znajomych, to jest to krąg podejrzewanych".
Do tej pory nie wiadomo, dlaczego 13 lat temu policja prowadziła śledztwo tak opieszale, zwłaszcza że zaginięcie Iwony Wieczorek stało się wydarzeniem medialnym, którym pasjonowała się cała Polska.
Mnożyły się „miejskie legendy”, z których część upierała się przy morderstwie, a inne przy ucieczce. W toku śledztwa przesłuchano 300 osób i dwukrotnie przeszukano plażę, pas nadmorski i wydmy w Jelitkowie. Ostatecznie sprawa została umorzona i trafiła do tak zwanego Archiwum X, gdzie przechowywane są sprawy niewyjaśnione, czekające na nowy trop. I taki właśnie pojawił się w śledztwie dotyczącym Iwony Wieczorek pod koniec ubiegłego roku. Jak ocenia detektyw Andała, szkoda, że dpiero teraz:
"Cały aparat państwa jest nakierowany na tę sprawę i nie można w chwili obecnej odmówić poświęcenia. Jest to trochę, nie chcę użyć sformułowania, "musztarda po obiedzie", ale nigdy nie wiadomo, czy nie nastąpi przełom w tej sprawie. Jest tak duża presja społeczna na wykrycie tej sprawy, że jeśli organy ścigania będą miały jakiś materiał dowodowy, to się o tym dowiemy. Jeśli nie dają znać, to znaczy, że nie ma przełomu. Nadal jesteśmy w kręgu pewnych wersji śledczych mniej lub bardziej uprawdopodobnionych".
Przełom, jak wyjaśnia prywatny detektyw, zawsze jest możliwy, nawet po kilkunastu czy kilkudziesięciu latach od wydarzenia. Jak podkreśla Arkadiusz Andała, odnalezienie ciała wcale nie jest warunkiem koniecznym, by doszło do przyspieszenia śledztwa i skazania winnego.
"To może być proces poszlakowy, bo ta sprawa może być rozstrzygnięta na zasadzie procesu poszlakowego, np. zaginięcie Alicji Cesarz na Śląsku, sprawa, którą prowadziłem, do dzisiaj nie odnaleziono zwłok, a sprawca został skazany, w dodatku za podwójne zabójstwo na 25 lat pozbawienia wolności. Nadal możemy mieć nadzieję, że organom ścigania impas w tej sprawie uda się przełamać".
Zobacz też:
Mama Iwony Wieczorek ma przerażające sny. To, co mówi w nich córka mrozi krew w żyłach
Nowe fakty o Wieczorek wstrząsną opinią publiczną. "Przerwą zmowę milczenia"
Nowe informacje ws. zaginięcia Iwony Wieczorek. "Wszyscy kłamali"
Nie żyje Tina Turner. Fani, światowi przywódcy, wielcy artyści, cały świat żegna wokalistkę