Zakonnicy oskarżają Marcinkiewicza
"Pan Marcinkiewicz w pewnym sensie nas oszukał" - mówi przeor klasztoru oo. Benedyktynów w Tyńcu. Kilka miesięcy temu były premier wygłosił tam płomienną mowę, w której m.in. zapewniał o swojej miłości do żony.
W listopadzie ubiegłego roku Kazimierz Marcinkiewicz złożył świadectwo katolika na Krajowym Zjeździe Oblatów Benedyktyńskich w Tyńcu.
"Mam prawie 49 lat, dobrą i wspaniałą rodzinę, kochaną i bardzo kochającą żonę, czwórkę dzieci i wnuka. (...) Teraz mieszkam w Warszawie, Londynie i Gorzowie. W Gorzowie mam cały czas dom. To nie jest łatwe życie, ale jest możliwe. Żona uznała, że dla naszego wspólnego dobra i dla rodziny będzie lepiej, jeśli ona stworzy ognisko domowe - miejsce, do którego każdy z nas (...) będzie mógł wrócić (...)" - zapewniał Marcinkiewicz.
Zaledwie dwa miesiące później okazało się, że były premier rozwodzi się z "kochaną i bardzo kochającą żoną" dla 27-letniej kochanki. "Super Express" poprosił o komentarz przeora klasztoru oo. Benedyktynów, ojca Włodzimierza Zatorskiego:
"Pan Marcinkiewicz w pewnym sensie nas oszukał" - rzuca ostro zakonnik. "To, co zrobił (...), jest dla mnie bardzo przykre. Ze smutkiem patrzę na jego zachowanie, tym bardziej, że poznałem go osobiście i polubiłem. Szkoda mi upadku takiego człowieka (...)".
"Wiele rzeczy, o których mówił w czasie wykładu, stało w sprzeczności z tym, co robił. Wówczas tego nie wiedzieliśmy. Pan Marcinkiewicz uległ złudnym emocjom, typowym dla mężczyzny w średnim wieku" - dodaje przeor.