Reklama
Reklama

Zamach na dom Boruca!

Kilka dni temu willa Artura Boruca została dwukrotnie zaatakowana przez wandali. Na razie nie wiadomo, kto i dlaczego zaatakował piłkarza.

15 marca późnym popołudniem nieznani sprawcy przypuścili pierwszy atak - donosi "Fakt". Rzucili kamieniem w stronę rezydencji bramkarza na przedmieściach Glasgow, wybijając okno w łazience. Na tym się jednak nie skończyło.

Około 1 w nocy w stronę domu poleciały kolejne kamienie:

"Oglądaliśmy telewizję w salonie, kiedy usłyszeliśmy odgłos tłuczonej szyby. Poszliśmy sprawdzić, co się stało, i zobaczyliśmy wielki kamień leżący pośród rozbitego szkła" - przebieg zdarzeń relacjonuje dziennikowi "Daily Record" David McDonald, doradca finansowy Boruca, który przybywał wtedy w jego posiadłości.

Reklama

"Kiedy usłyszeliśmy huk pękającego szkła, wybiegliśmy z Arturem do ogrodu, ale tam już nie było nikogo. Szczęście w nieszczęściu, że żaden z domowników nie został trafiony. Bo wtedy na pewno doszłoby do tragedii - mówi McDonald "Super Expressowi".

W czasie nocnego ataku w domu spała kochanka Artura Sara Mannei wraz ze swoją trzyletnią córeczką.

Przypuszcza się, że sprawcami ataku byli kibice Rangersów - tego dnia Celtic pokonał Glasgow Rangers 2:0.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Artur Boruc
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy