Zamach na Rutkowskiego? Chcieli aż 500 tys. dolarów za jego głowę!
Krzysztof Rutkowski jest jednym z popularniejszych detektywów w kraju. Mężczyzna ochoczo angażuje się w liczne sprawy, w szczególności te medialne. Jak się okazało, jego fach często bywa bardzo niebezpieczny, o czym 63-latek przekonał się na własnej skórze. Właśnie podzielił się informacjami, że bandyci planowali zamach na jego życie!
Krzysztof Rutkowski bez wątpienia jest nie tylko detektywem, ale również celebrytą. Na przestrzeni lat wielokrotnie angażował się w medialne sprawy, próbował rozwikłać głośną zagadkę zniknięcia Iwony Wieczorek, a także skłonił Katarzynę W. do wyjawienia prawdy na temat tragicznego losu Madzi z Sosnowca. Ostatnio próbował swoich sił w tanecznym show "Dancing with the Stars. Taniec z gwiazdami", w którym skonfliktował się w Iwoną Pavlović.
63-latek chwali się również swoim życiem prywatnym, a w mediach społecznościowych zamieszcza zdjęcia swojego bogactwa. Jak się okazało, jego praca wcale nie jest taka łatwa i prosta, o czym Rutkowski przekonał się na własnej skórze!
Krzysztof Rutkowski w kwietniu wybrał się do hotelu Trojak, by uczestniczyć w konferencji prasowej dotyczącej piramidy finansowej na Śląsku. Niestety w Mysłowicach doszło do tragedii. Pod budynkiem zabił się 74-latek, który oddał strzały z broni. Rutkowski dobrze znał ofiarę, a także szybko powiązał ją z próbą zamachu!
Jak podaje detektyw na łamach "Super Expressu", w dniu konferencji w hotelu w Mysłowicach zameldował się 74-letni Henryk S. Rutkowski znał mężczyznę, gdyż kilka lat temu powstrzymał go od dalszej działalności przestępczej. Według jego relacji Henryk śledził jego poczynania i specjalnie udał się do miejsca, w którym zaplanowane było spotkanie. 63-latek twierdzi, że zmarły tak naprawdę chciał zabić jego i o mały włos nie stracił życia!
To nie koniec rewelacji w tym temacie, a Krzysztof podzielił się z publiką szerszymi wyjaśnieniami!
"Super Express" donosi, że ścieżki Krzysztofa i Henryka przecięły się kilka lat temu. W 2015 roku został on zatrzymany przez Rutkowskiego na granicy węgiersko-ukraińskiej w sprawie przemytu samochodów z polskich wypożyczalni. 63-latek uważa, że przestępca był tylko pionkiem w zorganizowanej grupie. Detektyw jednak dobrze zna zagrania takich osób i już przed konferencją w hotelu wiedział, że coś się święci.
"To przestępca, który został zatrzymany przez nas w 2015 roku na granicy węgiersko-ukraińskiej w sprawie przemytu samochodów z polskich wypożyczalni" - podkreślił w rozmowie z tym samym tabloidem.
Celebryta dostał informację, że bandyci planują na niego zamach, a za jego głowę wyznaczyli kwotę 500 tys. dolarów!
"Mieliśmy informacje, że grupy samochodowe planują na mnie zamach. Została wyznaczona nagroda w wysokości 250, a potem nawet 500 tys. dolarów za moją głowę" - twierdzi Rutkowski w rozmowie z "SE".
Ostatecznie Henryk nie zdecydował się wycelować w 63-latka, a Krzysztof chce złożyć zawiadomienie o planowanym zamachu na jego życie w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Planuje również zadbać o większe bezpieczeństwo swoich bliskich.
"Osoby, które brały udział w konferencji prasowej, były również narażone na utratę życia lub zdrowia, nie można wykluczyć, że mężczyzna mógł oddać kilka strzałów" - zauważył.
Przeczytajcie również:
Detektyw Rutkowski wyliczył emeryturę i ujawnił zarobki. Kwoty szokują! Sam ZUS to fortuna!
Milioner Rutkowski nadaje prosto z pokładu samolotu. "Wy na majówkę, a ja w świat"