Zapendowska: Polski rynek muzyczny to dno
"Teraz tak naprawdę nie trzeba mieć mądrości w oku, być interesującym, a nawet umieć śpiewać" - twierdzi Elżbieta Zapendowska. Zdaniem ekspertki od śpiewu, młodym piosenkarkom bardziej zależy na tym, by znaleźć się na okładce kolorowego magazynu niż nagrać dobry numer.
Zapendowska przez wielu uważana za wyrocznię w kwestiach śpiewania, nie ma litości dla polskich wokalistów. W wywiadzie dla "Gali" stwierdza kolejny raz, że w Polsce brakuje młodych, uzdolnionych artystów.
"Polski rynek muzyczny to dno" - podkreśla, i dodaje, że materia muzyczna uległa skundleniu, większość utworów jest do siebie podobna.
Zdaniem Zapendowskiej, wytwórnie żyją dzisiaj głównie z zachodniej muzyki, na polskim rynku szukają jedynie "jakiejś tam Zosi Banach, która wyjdzie, zakręci tyłkiem, pomacha cyckami, zaśpiewa jeden tak zwany przebój", a za rok nikt już nie będzie o niej pamiętał.
Pop, pop, pop, popłuczyny, bylejakość, bez ziarna prawdy - tak wygląda dzisiaj polska piosenka.
Zapendowska tęskni za prawdziwymi artystami, takimi jak Edyta Bartosiewicz. Według niej, to prawdziwy geniusz muzyczny, do tego pisze świetne teksty.
"Nie do końca umie dać sobie radę w tym naszym show-biznesie, prawie nie ma jej w radiu" - mówi.
Podoba jej się również Ania Dąbrowska, jest "mroczna i tajemnicza".
Zapendowska twierdzi, że Edycie Górniak wyrządzono wielką krzywdę, gdyby urodziła się na zachodzie, dzisiaj byłaby światową gwiazdą. To bardzo wrażliwa osoba, skłócona ze wszystkimi, zupełnie inna od Rabczewskiej.
Doda opiera karierę na skandalu, jej teksty to gonitwa banałów, "głupie, mimo że w jakiś sposób szczere". Za kilka lat nikt nie będzie o niej już pamiętał:
"Na pewno nie zaistnieje w historii muzyki rozrywkowej. Utożsamiają się z nią jedynie 15-latki" - podkreśla.