Zapłakana Bohosiewicz pilnie donosi z lotniska. Nie chodzi o jakąś drobnostkę. Sprawa jest poważna
Maja Bohosiewicz jest jedną z wielu gwiazd, które w ostatnim czasie spotkała stresująca sytuacja na lotnisku. Tym razem nie poszło jednak o odwołany lot czy nieprzyjemną obsługę. Powód jest poważniejszy, ale też doskonale znajomy celebrytce.
Choć jesteśmy już za połową września, pogoda wciąż dopisuje i zachęca gwiazdy do dalszego podróżowania. Jedną ze znanych i lubianych postaci ruszających właśnie na wypoczynek jest Maja Bohosiewicz. Gwiazda nie ma jednak za sobą szczególnie przyjemnego doświadczenia. Jak poinformowała swoich obserwatorów na Instagramie, właśnie spędziła sporo czasu siedząc na lotnisku i płacząc.
Celebrytka ma za sobą dosyć trudne tygodnie, bo po przeprowadzce do Hiszpanii poświęciła wiele czasu na remont tamtejszej willi. Prawdziwy powód jej głębokiego poruszenia na lotnisku jest jednak inny. Wbrew pozorom, nie chodzi nawet o opóźniony czy odwołany lot, ani o nieprzyjemną obsługę. Wręcz przeciwnie, Maję Bohosiewicz spotkały w terminalu same przyjemne rzeczy i właśnie to... okazało się problemem. A wszystko przez brak odpowiednich leków pod ręką.
Bohosiewicz od ponad roku nie ukrywa przed opinią publiczną, że w przeszłości mierzyła się z poważnymi stanami lękowymi i innymi problemami natury psychicznej. Na szczęście, pomimo początkowym obaw, artystka zdecydowała się na wizytę u specjalisty. Od tej pory leczy się farmakologicznie, ale w tym konkretnym przypadku - nie wzięła ze sobą leków. Z jej wpisu nie wynika jasno, czy celebrytka zdecydowała się na to świadomie, czy też może zapomniała zabrać ich z domu. Tak czy inaczej, decyzja ma swoje poważne konsekwencje.
Rezygnacja z przepisanych leków jest niezwykle trudnym i ryzykownym krokiem. W wiadomości na Instastories Bohosiewicz wprost opowiedziała, jak rozchwiało to jej emocjami. Każdy silniejszy bodziec - czy to pozytywny, czy negatywny - wpływa nią kilka razy mocniej niż powinien. Dlatego płakała dzień wcześniej z powodu sprzeczni w restauracji i na samym lotnisku, choć wszystko poszło tam bez problemów:
"O mamusiu. Trzymajcie za mnie kciuki w podróży bez leków. Siedzę na lotnisku i płaczę, bo: zjadłam pyszne hinduskie, nie mogę doczekać się podróży, dostałam zdjęcie dzieci, piję herbatkę z miodem, pani na lotnisku była taka kochana i miła, i nam pomogła. (...) Życie bez leków to miecz obosieczny" - podkreśliła Maja Bohosiewicz.
Celebrytka dodała ponadto, że "wszystko ją wzrusza". Dlatego utrata 20 euro w restauracji zabolała ją zdecydowanie mocniej niż powinna: "Wczoraj pan w restauracji doliczył nam 20 euro za "chleb powitalny" i popłakałam się ze złości, rozmawiając z nim" - podsumowała na Instagramie,
Zobacz też:
Maja Bohosiewicz nie ukrywa już prawdy o sobie: "Nie potrafię żyć inaczej"
Mocne oskarżenia pod adresem Bohosiewicz. Nie miała dla niej litości
Rosati bez litości wali w Adamczyka. Nie była zachwycona jego odpowiedzią