Zbigniew Bródka: Mam dość...
Zbigniew Bródka (30 l.) po swój pierwszy złoty medal na olimpiadzie w Soczi pędził na łyżwach tak, jakby gnał ze swoją brygadą do pożaru. Podobnie było z drugim medalem, tym razem brązowym, wywalczonym razem z kolegami z drużyny na zakończenie igrzysk.
30-latek obiecał sobie w duszy, że przywiezie do domu dwa medale, po jednym dla każdej z córeczek. I słowa dotrzymał. Bo dla strażaka dane słowo to rzecz święta!
Pochodzi z liczących tysiąc mieszkańców Domaniewic. Jego rodzice prowadzą gospodarstwo rolne. Po studiach pedagogicznych mógł zostać nauczycielem, jednak wolał straż pożarną. Ale jego wielką pasją było ściganie się na lodowisku. Żonę Agnieszkę (26) poznał na dyskotece w remizie, w rodzinnej miejscowości. Małżeństwem zostali 4 lata temu.
"Gdy braliśmy ślub, wiedziałam, że moim mężem będzie strażak" - mówi Agnieszka Bródka. "Ale nawet w marzeniach nie widziałam siebie w roli żony mistrza olimpijskiego!".
Na co dzień Zbigniew Bródka jeździ do pożarów, wypadków i ściąga koty z drzew. Dojazdy do pracy w Łowiczu wykorzystuje na treningi. 15 km w jedną stronę pokonuje bowiem rowerem lub... na wrotkach.
Nie jest tajemnicą, że łyżwiarz apelował o finansową pomoc, bo nie miał pieniędzy na przygotowania do igrzysk. W internecie zebrano na ten cel 20 tys. złotych. Gdyby nie to, pewnie oglądałby olimpiadę w telewizji. Wiele zawdzięcza też kolegom z pracy, którzy zastępują go, gdy wyjeżdża na treningi czy zgrupowania. Najbardziej za tatą tęskni starsza z córeczek, 2-letnia Gabrysia.
Tuż przed złotym startem nasz łyżwiarz usłyszał od niej przez telefon: Gabi psoci, bo tata jest w Soczi! Szczególnie trudny był poprzedni rok: druga córka, Amelia, urodziła się w październiku, gdy zawodnik wyjeżdżał na kwalifikacje do USA...
"Mam dość zostawiania rodziny" - zwierza się mistrz. "Chciałbym zobaczyć, jak rosną córki, bo z reguły oglądam je na ekranie komputera".
Dziś sportowiec wie, że skończyły się jego problemy. Otrzyma stypendium, a po ukończeniu 35. roku życia olimpijską emeryturę. Nadal będzie strażakiem, bo pomoc ludziom jest dla niego najważniejsza.