Zbigniew Hołdys o Annie Przybylskiej: Jako aktorki nie znałem jej nic a nic!
Ewa Kopacz pożegnała Annę Przybylską (†36 l.) jako "wybitną aktorkę", Zbigniew Hołdys jednak w tej roli "nie znał jej nic a nic".
Muzyk i komentator w swoim felietonie na łamach "Newsweeka" wspomina zmarłą 5 października Przybylską.
Podkreśla, że była ona gwiazdą i bohaterką w jego wsi, gdzie "seriale polskie są lokowane na liście obowiązków tuż za niedzielnym nabożeństwem".
Nie dziwią go więc tłumy podczas pożegnania, transparenty z jej podobizną, gigantyczne kolejki do księgi pamiątkowej czy tysiące kwiatów na szlaku.
Niestety, dokonań artystycznych Przybylskiej Hołdys nie zna żadnych, zanotował jedynie kilka jej wypowiedzi w mediach.
"Jako aktorki (a także prywatnie) nie znałem jej nic a nic, ale fartownie wychwyciłem ją podczas różnych wywiadów. Mówiła ciekawie, a parę jej polemik wzbudziło we mnie respekt" - pisze gitarzysta w swoim felietonie, nie kryjąc, że aktorka zaimponowała mu.
"Porzucić aktorstwo, by wyjechać za mężem piłkarzem? Podziw. Która z dzisiejszych gwiazd estrady czy serialu by tak postąpiła? Żadna. Żądza sławy, obawy przed wypadnięciem z kursu i krachem kariery plus siła próżności to w tym świecie koktajl Mołotowa. A ona to zrobiła - cisnęła butelką z benzyną" - uważa.
Do tego protest przeciwko paparazzim, których sama fotografowała, gdy nie respektowali jej prywatności...
"Inni się tego boją jak ognia, bo zemsta może być okrutna. Ale nie ona. A te tępe, przerażone gnoje straszyły ją sądem, 'bo ona łamie prawo do ich prywatności', 'bo oni nie są osobami znanymi, wykonują swój zawód'. Ręce opadają" - kończy muzyk.