Zbigniew Wodecki kłamał jak z nut. Dopiero po jego śmierci ujawniono prawdę
Zbigniew Wodecki i Ewa Demarczyk przyjaźnili się wiele lat. Paweł Rynkiewicz, partner zmarłej artystki, w najnowszym wywiadzie zdradził kulisy tej znajomości.
Demarczyk (sprawdź!) zmarła 14 sierpnia 2020 roku. W ostatnich latach nie pojawiała się publicznie, nie udzielała wywiadów, odrzucała zaproszenia na oficjalne uroczystości, wydarzenia kulturalne czy spotkania autorskie. Zrobiła tylko jeden wyjątek dla swojej profesor ze szkoły teatralnej Marty Stebnickiej i przyjechała na jej jubileusz.
Kontakt utrzymywała z najbardziej zaufaną grupą ludzi. Wśród nich była Grażyna Barszczewska (sprawdź!), z którą poznała się jeszcze w czasach Piwnicy pod Baranami, czy Zbyszek Wodecki (posłuchaj!), przyjaciel z Krakowa.
Na jego pogrzeb jednak nie przyszła, by nie wzbudzać sensacji. Chciała, by ten dzień należał przede wszystkim do niego.
"Była to z pewnością jedna z trudniejszych decyzji" - podkreśla partner Demarczyk w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
"To był dzień poświęcony Zbyszkowi i to on powinien być w skupieniu odprowadzony w ostatniej drodze. Znamy realia mediów. Pojawienie się publiczne Ewy mogłoby spowodować niezręczną sytuację, niezdrową sensację. Nie chciała tego zrobić Zbyszkowi. W skupieniu obejrzała całą ceremonię w telewizji. Później zapaliła znicz na jego grobie i pożegnała się z nim w samotności, bez fleszy".
Czytaj dalej na następnej stronie...
Wodecki pozostał wierny Ewie do końca. Gdy dziennikarze wypytywali go o "Czarnego Anioła", kłamał, że nie mają kontaktu, a tak naprawdę utrzymywał z nią stałą relację.
"Śmiała się, gdy przeczytała rozmowę ze Zbyszkiem Wodeckim, w której pytany, co dzieje się z Ewą Demarczyk odpowiedział, że nie ma pojęcia, bo dawno jej nie widział. Wtedy zadzwoniliśmy do niego i przypomnieliśmy, że tydzień wcześniej jedliśmy razem obiad. 'Tak, ale wiecie dobrze, że gdybym to powiedział, nie daliby żyć i mnie, i wam' - powiedział z uśmiechem Zbyszek. Przyjaciele szanowali jej wolę, że o sprawach prywatnych nie chce publicznie mówić i nikt z nich nie udzielał na ten temat informacji" - opowiada Paweł Rynkiewicz.
To on decydował, z kim Demarczyk będzie rozmawiała. Gdy dzwonił telefon, odbierał go jako pierwszy i w zależności od tego, kto był po drugiej stronie, przekazywał słuchawkę lub nie. "Jeżeli Ewa nie chciała z kimś rozmawiać, moim zadaniem było grzecznie zbyć rozmówcę. Taka była między nami umowa" - wyjaśnia Rynkiewicz. Nie kryje, że nie może pogodzić się ze śmiercią partnerki. Po jej odejściu czuje niewyobrażalną pustkę...
"Pracowaliśmy razem i opiekowaliśmy się sobą wzajemnie. Nie będę opowiadał, jak przeżywała, gdy przeszedłem bardzo poważny incydent zdrowotny. Przez kilka tygodni byłem w śpiączce podłączony do respiratora. Przeżyłem dzięki Niej, dziś jestem bez Niej..." - mówi z żalem.