Zbigniew Wodecki: powódź zniszczyła jego dom. Teraz zdecydował się rozstać z posiadłością
Zbigniew Wodecki (66 l.) coraz częściej myśli o tym, że jednak musi rozstać się z ukochanym miejscem. Choć serce krwawi i co chwila odzywają się wspomnienia…
Zbigniew Wodecki nigdy nie ukrywał, że w swoim krakowskim domu był tylko gościem. Nie mówiąc już o letniej rodzinnej posiadłości w Winiarach pod Krakowem. Do niej zaglądał jeszcze rzadziej. Kiedy jednak muzyk już tam przyjeżdżał, rozkoszował się wspaniałym widokiem na okolicę i piękną rzekę Rabę.
Wszystkim zajmowała się jego żona Krystyna. To ona dbała odom, obejście i ogród, który był jej oczkiem w głowie. Zawsze lubiła mieć warzywa ze swojego ogródka. Dlatego bardzo przeżyła moment, kiedy kilka lat temu ogromna powódź, która przeszła przez Małopolskę, mocno uszkodziła drewniany budynek.
- Niestety, nie da się w nim mieszkać. Wejście do środka grozi kalectwem albo nawet śmiercią, bo ziemia spod budynku osunęła się razem ze zwałami błota. Żal mi tego domu, tak samo jak całej mojej rodzinie. Polubiliśmy go i sporo czasu mu poświęciliśmy. Ogród mojej żony też został zrujnowany - wyznał piosenkarz i dodał: - Decyzję o odbudowie podejmie moja żona, a ja, jak zwykle, zajmę się zarabianiem pieniędzy.
Pani Krystyna nie wyobraża sobie życia bez wyjazdów do Winiar. Jednak kiedy patrzyła na zrujnowane przez żywioł siedlisko, coraz bardziej traciła do niego serce. Nie wiedziała, co z tym wszystkim zrobić.
- Rozum podpowiadał jej, że jak najszybciej trzeba wszystko naprawić, ale serce było bardzo zranione, bo tyle pracy włożyła w to miejsce - zdradza "Rewii" znajoma państwa Wodeckich.
Każdy intensywny deszcz pani Krystyna bardzo przeżywała, martwiła się, że rzeka znów wyleje i kolejny raz osunie się skarpa, a to spowoduje następne, jeszcze poważniejsze zniszczenia domu.
Dziś prawie w ogóle nie jeżdżą do Winiar i dom stoi pusty. Dlatego po długich naradach zdecydowali, że najlepiej będzie rozstać się z nieruchomością. Nie wykluczają jednak, że niedługo poszukają podobnie urokliwego miejsca. Bo jak zapewnia sam muzyk: posiedzieć w tej niezwykłej ciszy, przerywanej śpiewem ptaków, nacieszyć oko widokami jest bezcenne i dobrze robi na wszystko.