Zbigniew Zamachowski w młodości przeżył tragedię rodzinną!
Dzieciństwo miał sielskie, choć nie brakowało w nim dramatycznych chwil. Uzdolniony chłopak miał zawsze wsparcie w mamie, która kochała go bezgranicznie.
Urodził się w pałacu, ale nie w luksusach. Pofabrykancka siedziba położona była na skraju Brzezin koło Łodzi. Mieszkało tam kilka rodzin z kwaterunku, nie było elektryczności, tak też mały Zbysio przyszedł na świat w świetle lampy naftowej.
W podwórzu było przedszkole. Gdy chłopiec trochę podrósł, chodził pod okna kucharek i śpiewał im piosenki. Dostawał za to smakołyki.
Kiedy Zbyszek miał kilka lat, rodzice dostali mieszkanie w bloku w centrum miasta. Niewiele to zmieniło, bo i tak dzieci większość czasu spędzały u dziadków. Rodzice pracowali, tata rozwoził po Polsce towar.
W mieszkaniu państwa Zamachowskich często rozbrzmiewała muzyka. Na gramofonie Bambino kręciła się ich ulubiona płyta − Tercet Egzotyczny. Zbyszek spędzał dużo czasu ze starszą o trzy lata siostrą Jolą. Pewnego dnia zakradli się na strych, znaleźli tam stary przewrócony fortepian bez klawiszy. Chłopiec zaczął grać na jego strunach jak na harfie.
Mama Józefa Zamachowska szybko odkryła w nim talent muzyczny, kupiła pianino. Całe wieczory komponowa i pisał teksty. Gorzej było ze szkołą.
Uczniem był zdolnym, lecz leniwym. Nagminnie spóźniał się na zajęcia. Na jednej z wywiadówek mama, dowiedziała się od nauczycielki, że syn nie przeczytał ani jednej lektury. − To dlaczego ma piątkę z polskiego? − zdziwiła się. − Bo kiedy spytałam go o lekturę, to tak pięknie opowiadał na inny temat. Nie miałam serca nie dać mu piątki − usłyszała w odpowiedzi.
Dorastający Zbyszek cieszył się ogromnym powodzeniem u dziewczyn. Nigdy nie miał kompleksów z powodu niskiego wzrostu. Pierwszą miłość przeżył w wieku 11 lat. Dziewczynę poznał w szpitalu, gdzie trafił z atakiem ślepej kiszki. Był wrażliwym chłopcem, lubianym przez dzieci. Często wracał z kolonii z pustą walizką.
− Gdzie są nowe buty, które ci kupiłam przed wyjazdem? Piżama, koszulka? Dałem koledze, bo jemu się zniszczyły − słyszała mama.
W domu panowała bieda. Chłopak nigdy nie dostawał kieszonkowego. By pomóc rodzicom, podjął pracę. Po szkole zakładał mundurek i zarabiał jako organista w USC. Już wtedy marzył, by być piosenkarzem. − Popularny był zespół ABBA, chciałem być tak sławny jak oni. Założyłem więc szkolny kabaret, pisałem piosenki, jeździłem na różne festiwale, zdobywałem nagrody − opowiada aktor.
Stał się sławny w całych Brzezinach. Wtedy wydarzyła się tragedia. Był w maturalnej klasie, gdy na jego oczach ojciec popełnił samobójstwo. Chłopak bardzo to przeżył. Po liceum trafił na praktyki do zakładów dziewiarskich w Łodzi. Tu zrozumiał, że ekonomistą nie będzie, artystyczna dusza wzięła górę.
Zaczął jeździć z kolegami na recitale. Ale do szkoły teatralnej się nie dostał, bo lekko seplenił. Gdy był nastolatkiem, kolega wybił mu ząb. Zaczął więc ostro ćwiczyć i warunkowo go przyjęto. Mama co tydzień woziła mu do akademika wałówki.
Dziś Zbigniew Zamachowski z sentymentem ściąga do rodzinnych Brzezin znanych ludzi, kwestuje na stary kościółek. Lipa koło pałacyku pachnie wciąż tak samo. Czuje się tu u siebie.