Zdumiewające wieści od Iwony z „Sanatorium”. „Nie wiem, co mi się stało”
Iwona Mazurkiewicz (65 l.) po tym, gdy udało jej się wrócić do zdrowia, złożyła sobie obietnicę, że odkąd będzie czerpać z życia pełnymi garściami. Dotrzymała słowa. Jej codzienność wypełnia teraz nowy mąż, egzotyczne podróże, a ostatnio także… telewizyjna kariera.
Życie Iwony Mazurkiewicz, uczestniczki 2. edycji „Sanatorium miłości”, obfitowało w smutne wydarzenia.
Diagnoza, którą usłyszała 11 lat temu całkowicie zmieniła jej podejście do życia. Jak ujawniła w rozmowie z Martą Manowską, gdy lekarze uznali, że jest na najlepszej drodze do pełnego wyzdrowienia, obiecała sobie, że od tej pory będzie żyć pełnią życia.
Między innymi dlatego zgłosiła się do programu. Spośród wszystkich adorujących ją mężczyzn, wybrała, choć dopiero po zakończeniu programu, starszego o 19 lat Gerarda Makosza. 3 lata temu zaręczyli się na zamku w podkrakowskich Niepołomicach. A rok temu w tym samym miejscu wzięli ślub.
Mazurkiewicz i Makosz prowadzą na Facebooku profil „Emeryci NIEemeryci”, na którym udowadniają, że jeśli chodzi o wykorzystywanie w pełni każdej chwili, to potrafią dotrzymać słowa. Na przykład w podróż poślubną udali się do Omanu.
Błędem byłoby jednak założenie, że Mazurkiewicz uznała, że już zrealizowała swój plan na życie. Jak się okazuje, do tej pory dopiero się rozkręcała…
Ostatnio do wszystkich swoich życiowych przygód, dołożyła karierę telewizyjną. Niedawno zadebiutowała jako współprowadząca emitowanego na antenie TVP3 Katowice programu „A Kto Nam Zabroni”. Jak wyznała w rozmowie z ShowNews.pl:
„Ta przygoda była zupełnie inna niż "Sanatorium miłości". W studiu były ramy czasowe, które dla mnie były najtrudniejsze, bo wiedziałam, że nie mogę się rozgadać, a czasami trudno jest w jednym czy dwóch zdaniach wyrazić to, co się chciało. Nie wiedziałam też, w którym momencie pokaże mnie kamera, więc na początku w mojej głowie rodziły się pytania - jak powinnam stanąć, itd. Nie będę też ukrywać, że z tyłu głowy miałam lekką tremę”.
Iwona nie ukrywa, że sama siebie zaskoczyła spontanicznością przed kamerą. Jak wyznała, apogeum nastąpiło w 10. odcinku. Dodała także zachęcająco, że w razie czego jest otwarta na propozycje.
„Zdecydowałam się na zaśpiewanie a cappella w ostatnim, dziesiątym odcinku i jestem zdumiona, bo w życiu tego nie zrobiłam. Mam świadomość, że fałszuję i nigdy bym się nie odważyła zaśpiewać. Nie wiem, co mi się stało, że zaśpiewałam fragment piosenki dla Gerarda. Gdyby w przyszłości powstał jakiś program o seniorach lub dla seniorów, to jestem otwarta, żeby się sprawdzić w roli prowadzącej. Chociaż nie mam przygotowania dziennikarskiego, nieskromnie powiem, że poradziłam sobie całkiem nieźle".
Zobacz też:
Iwona z „Sanatorium” wciąż mierzy się z tym zarzutem. Tak odpowiedziała…
Rok po ślubie takie wieści o Iwonie i Gerardzie z "Sanatorium". Manowska sama ogłosiła
Poznali się w "Sanatorium miłości". Teraz świętują pierwszą rocznicę ślubu!