Ziemiec będzie dziękował na Jasnej Górze
Trzy lata temu o mało nie stracił życia w śmiercionośnych płomieniach. Teraz chce podziękować za cudowne ocalenie.
Wśród swoich znajomych Krzysztof Ziemiec (44 l.) słynie z tego, że nie lubi użalać się nad sobą, choć ma powody, by czuć się pokrzywdzonym przez los.
Po wypadku, jakiemu uległ 2,5 roku temu ratując rodzinę z pożaru, nic przecież nie wskazywało na to, że będzie mógł żyć jak dawniej. Nawet lekarzom wydawało się niemożliwe, by pacjent, który ma poparzone aż 40 procent powierzchni ciała, odzyskał sprawność.
Ale szczęśliwym, niewytłumaczalnym przez medycynę trafem, dziennikarz wrócił do sił. Kto nie wie o jego życiowym dramacie, może go uznać nawet za okaz zdrowia.
- Mam świadomość, że dostałem drugie życie - mówi tygodnikowi "Świat&Ludzie".
Już kilka dni po pożarze, którego mógł nie przeżyć, ciężko poparzony obiecał sobie, że kiedyś wybierze się z pielgrzymką na Jasną Górę, by podziękować za ocalenie życia. I choć jeszcze dwa lata temu z trudem się poruszał, w końcu słowa dotrzymał. Przez cały ten czas czuł duchową potrzebę podziękowania za "cud".
Dziennikarz zdradził także, że chciałby wyruszyć z dziękczynną pielgrzymką do Lichenia, pokłonić się z pokorą w Bazylice Matki Bożej. A ponieważ czuje ogromną potrzebę pomagania innym, chciałby spotkać się tam z chorymi w hospicjum. Dać im nadzieję, dzięki której sam przetrwał najgorsze chwile życia.
Iza Wojda
(nr 34/2011)