Złotowska dostała drugą szansę od losu po strasznym wypadku samochodowym. Wtedy zachorował jej mąż
Ewa Złotowska – aktorka, która swoje najlepsze kreacje stworzyła jedynie za pomocą głosu – od lat boryka się z problemami zdrowotnymi. Po tym, jak w 2002 roku ledwo uszła z życiem z potwornego wypadku samochodowego, los ciągle przypomina jej, że kiedyś już dostała drugą szansę. Niestety, zadaje też przy okazji kolejne bolesne ciosy.
"Z uśmiechem na ustach boksuję się z życiem" - twierdzi Ewa Złotowska, której głos zna chyba każdy w Polsce. To właśnie ona użyczyła go rezolutniej Pszczółce Mai, a także wiewiórce Gryzelce z popularnej dobranocki i Pippi Langstrump z kultowego szwedzkiego serialu.
Niewiele osób wie, że aktorka od lat zmaga się ze straszną chorobą - drżeniem samoistnym postresowym: "Wszystko we mnie dygoce. Ta choroba bardzo utrudnia mi życie. Złożyło się na nią wiele spraw - mój wypadek, śmierć męża... Same katastrofy i tragedie" - wyznała niedawno, podczas wizyty w studiu "Dzień Dobry TVN".
Ewa Złotowska nie kryje, że - to jej własne słowa - uciekła kiedyś spod łopaty: "W 2002 roku miałam wypadek pod Sochaczewem. Zderzyłam się z małym samochodem. Na szczęście z małym, bo inaczej to nic by ze mnie nie zostało. Byłam po takim wypadku, w wyniku którego zjeżdża się ze stołu w worku foliowym. Miałam wszystko potrzaskane w środku, pęknięcie tętnicy brzusznej, pełne wykrwawienie" - opowiadała Bohdanowi Gadomskiemu z "Angory".
Aktorka przez trzy doby pogrążona była w śpiączce, a gdy się obudziła, okazało się, że musi na nowo nauczyć się chodzić: "Byłam zmasakrowana. Wychodzenie z choroby nie było łatwe. Miałam momenty załamania. Siłę, by dalej walczyć, dała mi miłość mojego męża" - wyznała na łamach magazyny "Retro".
Niestety, mąż Ewy - aktor Marek Frąckowiak - nie doczekał powrotu ukochanej do pełni sił. W momencie, gdy jej stan zaczął się poprawiać, zachorował na raka: "Z nowotworem walczyliśmy pięć lat. Wierzyliśmy, że zdarzy się cud - że skoro ja dostałam drugą szansę, to Marek też ją dostanie. Nie dostał" - mówi aktorka.
Gwiazda polskiego dubbingu latami pomagała mężowi - zanim zdiagnozowano u niego raka - w walce z inną chorobą. Marek Frąckowiak był uzależniony od alkoholu. Co prawda przez pewien czas po ślubie (pobrali się w 1992 roku) nie pił, ale nie wytrzymał w trzeźwości zbyt długo.
"Ten problem okazał się nie do przezwyciężenia" - stwierdziła Ewa Złotowska w wywiadzie dla "Faktu".
"Starałam się Marka z tego wyciągnąć, pomóc mu. Próbowałam wszystkiego, ale niewiele z tego wychodziło. Były okresy, że nie pił, ale zawsze do tego wracał. Czasami myślałam, że już dalej tego nie uciągnę. Ręce mi opadały, gdy znowu pił..." - wyznała z kolei "Dobremu Tygodniowi", wspominając mężczyznę, którego nazywa miłością swojego życia, mimo że przeszła przez niego gehennę.
Dopiero niedawno aktorka zdradziła, że jej mąż lekceważył chorobę nowotworową: "Mógłby jeszcze pożyć, gdyby nie pił" - powiedziała "Faktowi".
78-letnia Ewa Złotowska niedawno przeprowadziła się z Warszawy do Konstancina, co nazywa "bardzo udanym posunięciem". Nie pracuje dziś tyle, ile by chciała, bo drżenie samoistne postresowe zniszczyło jej największy skarb - głos. Od kilku lat aktorka jedynie reżyseruje rodzime wersje językowe zagranicznych produkcji, ale nie może w nich grać.
Emerytowana "królowa polskiego dubbingu" cały swój wolny czas i całą energię poświęca obecnie opiece nad potrzebującymi pomocy zwierzętami: "Robię różne dziwne rzeczy. Zajmuję się m.in. pomocą dla prywatnego przytuliska. Chciałabym zorganizować własne schronisko, ale na to już chyba nie mam siły. Ani czasu..." - mówi.
Pytana, czego jej życzyć, Złotowska żartuje, że wszystkiego najlepszego: "A konkretniej - zdrowia. Wierzę, że uda mi się pokonać moją chorobę i że jeszcze trochę pofunkcjonuję jako aktorka. Staram się nie poddawać, choć czasem nie starcza mi sił na wszystkie strzały od losu" - stwierdziła w wywiadzie dla "Retro".
Zobacz też:
Ewa Złotowska przeszła operację mózgu. Była cały czas przytomna
Złotowska do końca walczyła o ukochanego męża
Po wypadku amputowano mu nogę. Po kilku miesiącach stało się coś dziwnego